Od kilku lat trwają ponoć prace legislacyjne nad tzw. ustawą górską. Jej rychłe uchwalenie zapowiadał w 2007 roku ówczesny wicepremier Roman Giertych. Ma ona uregulować wiele problemów, związanych z turystyką oraz uprawianiem narciarstwa w polskich górach. Nie wiadomo jednak, kiedy Sejm zacznie nad nią obradować, ponieważ ciągle jest spychana na dalszy plan przez ważniejsze projekty.
W wielu krajach alpejskich, jak również na pobliskiej Słowacji od dawna obowiązują już stosowne regulacje prawne, pozwalające obciążać sporymi kosztami poszkodowanych przez własną głupotę schodzących ze szlaków turystów i zbaczających z wyznaczonych tras narciarzy oraz snowboardzistów. Nikomu nie można oczywiście zabronić narażania życia dla efektownego kaprysu lub taniej brawury, ale dlaczego za jego nieodpowiedzialność mają płacić podatnicy?
Polskie media bardzo często informują o akcjach ratunkowych TOPR i GOPR, przeprowadzanych z powodu kompletnego braku wyobraźni i dyscypliny naszych rodaków. Najwyższy już czas, aby ich fantazję poskromiła wreszcie ustawa, nakładająca obowiązek zwracania pokaźnych kosztów wyprawy ratowników (zwłaszcza, jeśli zachodzi konieczność użycia śmigłowca), ściągających z górskich szczytów oraz przełęczy ceprów w klapkach i zwożących połamanych miłośników białego szaleństwa, beztrosko oddalających się od narciarskich tras.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE