Władze Babiogórskiego Parku Narodowego apelują do turystów, żeby - mimo otwarcia szlaków - nie wybierali się na Diablak (ludowa nazwa Babiej Góry) - poinformowało Radio Kraków.
Przestroga ma źródło nie w pandemii koronawirusa, ale w trudnych warunkach atmosferycznych. W wielu kotłach i żlebach tego najwyższego w Polsce po tatrzańskich szczytu (1725 m n.p.m.) zalegają jeszcze spore płaty śniegu i jest bardzo ślisko. Do odwołania zamknięty jest żółty szlak, tzw. Perć Akademików...
W pierwszym tygodniu po otwarciu szlaków w okolicach Babiej Góry musieli już interweniować członkowie Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Najgroźniejszy wypadek to złamanie ręki w wyniku poślizgnięcia się na śniegu.
Wśród turystów w ostatni weekend najwięcej było osób z Małopolski i ze Śląska, ale na parkingach stanęły też samochody z rejestracjami z Dolnego Śląska i z Warszawy.
- Umiarkowany ruch to efekt pogody. Rano jeszcze było słonecznie, ale później nadciągnęły chmury, wiatr jest chłodny i od czasu do czasu pada deszcz.. To odstraszyło turystów. Pogoda na Babiej Górze lubi być kapryśna. Zawsze trzeba się liczyć z gwałtowną zmianą pogody. Trzeba uważnie ją obserwować, żeby w odpowiednim momencie wycofać się i uniknąć tragedii - powiedział krakowskiej rozgłośni Maciej Mażul z BBN.
Lepiej odłożyć wycieczkę na Babią Górę o przynajmniej kilka tygodni.
KATALOG FIRM W INTERNECIE