Zaledwie wczoraj pisałem w poland.us o decyzji Gdańskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, który postanowił nie wydawać Lechowi Wałęsie - jako osobie traktowanej przez Służbę Bezpieczeństwa PRL jako jej tajny współpracownik w latach 1970-1976 - zgromadzonych na jego temat dokumentów z tamtego okresu, a już jest dalszy ciąg tej sprawy.
- Jeśli zatrudnia rodziny ubeckie po to, żeby niszczyć zwycięstwa, to jest tu coś nie w porządku. Ja chciałbym wyjaśnić rolę takich ludzi. Od nich nic lepszego spodziewać się nie można, to są gnioty ubeckie.
Wypowiedź zdenerowanego Wałęsy odnosiła się do ujawnionego przez samego Cenckiewicza faktu, iż jeden z jego dziadków okazał się być donosicielem. Najwyraźniej słabo panując nad emocjami, były przywódca "Solidarności" postanowił użyć bardzo nieeleganckiego argumentu w dyskusji. Powtarzał go kilkakrotnie, pytając czy to w porządku, aby dopuszczać ludzi, którzy byli związani z ubecją, do pracy w IPN.
Poinformował, że zwracał się już do kilku osób w sprawie zatrudniania przez Instytut pracowników, mających w rodzinie współpracowników UB i SB.
Zaimprowizowana przez Wałęsę konferencja prasowa przed kościołem (!) raczej nie doda mu splendoru. Skoro ma zamiar odwołać się od decyzji Gdańskiego Oddziału IPN, w żadnym razie nie powinien pozwolić sobie na tak wysoki poziom emocji w wypowiedzi dla mediów.
Atakowanie poważnego historyka tylko za to, że miał on odwagę opublikować książkę o wczesnych latach opozycyjnej działalności Wałęsy i próba zdyskredytowania go wypominaniem niechlubnej przeszłości jego dziadka nie licują z majestatem byłego prezydenta Rzeczypospolitej, nawet uwzględniając wybujały temperament, z jakiego słynie.
Postępując w taki sposób, Wałęsa nie przysparza sobie społecznej sympatii.
A jak zareagował na jego słowa dr Sławomir Cenckiewicz? Rozesłał mediom następujące oświadczenie:
W dniu dzisiejszym w drodze na poranną mszę świętą, pan Lech Wałęsa udzielił dziennikarzom prasy, radia i telewizji znieważających mnie oraz moją rodzinę wypowiedzi, a następnie media powielały tę wypowiedź w trybie permanentnym. Jako historyk najnowszych dziejów Polski i współautor książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", nie zamierzam komentować słów człowieka nie posiadającego zdolności honorowej, która pozwoliłaby mu dyskutować o własnej przeszłości. Pragnę jedynie przypomnieć, że sprawa podniesiona przez p. Wałęsę była przeze mnie wielokrotnie omawiana już kilka lat temu. W swojej pracy naukowej niezmiennie przypominam prawdę, że funkcjonariusze komunistycznego aparatu przemocy, a także osoby służące im jako tajni informatorzy działali przeciwko Polsce.
Grzecznie, godnie i stanowczo. Lech Wałęsa mógłby uczyć się od tego młodego człowieka kultury i powściągliwości języka w trudnych dla siebie sytuacjach.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE