Być może stewardessa w samolocie Lufthansy, którym mieli lecieć z Monachium do Krakowa Nelly i Jan Rokitowie była zbyt stanowcza, kapitan nadmiernie przewrażliwiony, a niemiecka policja za bardzo brutalna.
Nic nie usprawiedliwia jednak pasażera, który samowolnie decyduje o przełożeniu swego oraz żony płaszcza i kapelusza z klasy ekonomicznej do biznesowej, nie chce zapiąć pasów bezpieczeństwa, zachowuje się arogancko w stosunku do personelu pokładowego, a na koniec urządza żenujące przedstawienie, wrzeszcząc: "ratunku, niech mi ktoś pomoże, Niemcy mnie biją" i kurczowo trzymając się oparcia fotel podczas wyprowadzania go z samolotu przez stróżów prawa.
Gdyby ten incydent nie został nagrany przez jednego z pasażerów telefonem komórkowym i odtworzony przez kilka stacji telewizyjnych oraz portali internetowych, trudno byłoby mi uwierzyć, że poważny człowiek, były polityk i kandydat na premiera, a obecnie publicysta opiniotwórczej gazety potrafi publicznie zrobić z siebie durnia z błahej przyczyny. Oklaski, jakimi większość obecnych na pokładzie samolotu osób nagrodziła sprawną akcję niemieckiej policji są najlepszym komentarzem do owej sytuacji z Janem Rokitą w niechlubnej roli głównej.
Bufon i arogant - te określenia najczęściej padają w stosunku do niego z ust ludzi, którzy mieli okazję zetknąć się z nim nie tylko na publicznej, ale także na prywatnej niwie. Przekonany o swojej wyższości intelektualnej i moralnej nad większością ludzi, nigdy nie krył swego lekceważenia dla innych, szczególnie tych, którzy byli od niego w jakiś sposób zależni lub arbitralnie uznał ich za głupszych i gorszych od siebie. Wywoływanie awantur pod hasłem: "wy nie wiecie, kim ja jestem" stanowiło jego specjalność od momentu, kiedy wszedł na polityczną scenę.
Nie mam więc ani krzty współczucia dla Rokity, bo dostał w Monachium dokładnie to, na co sobie zasłużył. I nawet jeżeli - jak zaznaczyłem w pierwszym akapicie - załoga niemieckiego samolotu oraz tamtejsza policja potraktowali go trochę zbyt surowo, wina leży po jego stronie, bo to on z wielkopańską manierą wszczął awanturę. Zamiast grzecznie poprosić stewardessę o znalezienie takiego miejsca na jego i żony cenną garderobę, w którym nie uległaby ona pomięciu (zapewne spotkałby się ze zrozumieniem), postanowił poszukać go tam, gdzie nie miał prawa wejść. No i poniósł należną konsekwencję.
Szkoda tylko, że chcący uchodzić za arbitra elegancji Jan Rokita wystawił przy okazji na pośmiewisko swoich rodaków i polską klasę polityczną, do której nadal należy przecież jego małżonka-posłanka, a i on sam zapewne nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w tej sferze życia publicznego.
Jerzy Bukowski
Gdyby ten incydent nie został nagrany przez jednego z pasażerów telefonem komórkowym i odtworzony przez kilka stacji telewizyjnych oraz portali internetowych, trudno byłoby mi uwierzyć, że poważny człowiek, były polityk i kandydat na premiera, a obecnie publicysta opiniotwórczej gazety potrafi publicznie zrobić z siebie durnia z błahej przyczyny. Oklaski, jakimi większość obecnych na pokładzie samolotu osób nagrodziła sprawną akcję niemieckiej policji są najlepszym komentarzem do owej sytuacji z Janem Rokitą w niechlubnej roli głównej.
Bufon i arogant - te określenia najczęściej padają w stosunku do niego z ust ludzi, którzy mieli okazję zetknąć się z nim nie tylko na publicznej, ale także na prywatnej niwie. Przekonany o swojej wyższości intelektualnej i moralnej nad większością ludzi, nigdy nie krył swego lekceważenia dla innych, szczególnie tych, którzy byli od niego w jakiś sposób zależni lub arbitralnie uznał ich za głupszych i gorszych od siebie. Wywoływanie awantur pod hasłem: "wy nie wiecie, kim ja jestem" stanowiło jego specjalność od momentu, kiedy wszedł na polityczną scenę.
Nie mam więc ani krzty współczucia dla Rokity, bo dostał w Monachium dokładnie to, na co sobie zasłużył. I nawet jeżeli - jak zaznaczyłem w pierwszym akapicie - załoga niemieckiego samolotu oraz tamtejsza policja potraktowali go trochę zbyt surowo, wina leży po jego stronie, bo to on z wielkopańską manierą wszczął awanturę. Zamiast grzecznie poprosić stewardessę o znalezienie takiego miejsca na jego i żony cenną garderobę, w którym nie uległaby ona pomięciu (zapewne spotkałby się ze zrozumieniem), postanowił poszukać go tam, gdzie nie miał prawa wejść. No i poniósł należną konsekwencję.
Szkoda tylko, że chcący uchodzić za arbitra elegancji Jan Rokita wystawił przy okazji na pośmiewisko swoich rodaków i polską klasę polityczną, do której nadal należy przecież jego małżonka-posłanka, a i on sam zapewne nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w tej sferze życia publicznego.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Paderewski is Back to NY, Festival Opening Concert w Nowym Jorku w Kaufman Music Cente
Stypendia Instytut Rozwoju Języka Polskiego
Odszkodowanie za wypadek pracownika na budowie w Nowym Jorku. Bezpłatna konsultacja po polsku u adwokat Nicole Brenecki
Ogrzewanie w Nowym Jorku. Polski kontraktor PDP Contracting instaluje i naprawia systemy grzewcze w NY
Polski agent nieruchomości w Kolorado. Ewa Sosnowska Burg oferuje w Denver na sprzedaż: domy, mieszkania, działki...
Rozliczanie podatków na Greenpoincie. Eva Dudus w Business Consulting Corp. w Nowym Jorku
Dentysta na Bay Ridge. Protetyka i leczenie stomatologiczne dzieci i dorosłych. Polski lekarz Aneta Kozyra-Mejia
zobacz wszystkie