Joanna Lichocka miała być rzeczniczką kampanii prezydenckiej Andrzja Dudy. Miała także napisać uchwałę na temat przestrzegania kultury w debacie politycznej. Z planów tych został pył.
Wulgarny gest pobił rekordy w mediach społecznościowych. Do godz. 20:00 w piątek, 14 lutego, powstało 267 tys. wzmianek. Ich zasięg na wszystkich komunikatorach szacowany już jest na 72 miliony (!).
Jeszcze w piątek czołowy polityk PiS, eurodeputowany Joachim Brudziński, mający zostać szefem sztabu kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy napisał:
"Jeżeli ktoś chce być twarzą poselskiej uchwały potępiającej nienawiść i agresję w życiu publicznym, to nawet jak jest brutalnie atakowanym, powinien mieć w sobie siłę i przeprosić gdy poniosą go złe emocje na sali sejmowej" .
Na konwencji PiS, na której oficjalnie ogłoszono start Andrzea Dudy na prezydenta, Lichockiej już nie było.
- Tak, dałam pożywkę do ataków na PiS - przyznała Lichocka po kilkunastu godzinach od pokazania środkowego palca.
Prezydencki minister Paweł Mucha nazwał w niedzielę wybryk Lichockiej haniebnym i godnym potępienia. Wszystkie ugrupowania opozycyjne wobec PiS przypisują gestowi Lichockiej znaczenie symboliczne twierdząc, że jest to wyraz postawy całego ugrupowania rządzącego wobec oponentów politycznych i krytykującej go części społeczeństwa. Domagają się ukarania Lichockiej nie tylko przez Komisję Etyki Sejmu, ale także przez władze PiS.
Palec Lichockiej będzie eksploatowany w kampanii prezydenckiej i dla sztabu Andrzeja Dudy jest bez wątpienia problemem wizerunkowym.
KATALOG FIRM W INTERNECIE