KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 22 listopada, 2024   I   09:02:31 AM EST   I   Cecylii, Jonatana, Marka
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Nazbyt barwny słowotok Bartoszewskiego

02 lutego, 2009

Dwukrotnie informowałem w portalu poland.us o niezbyt - eufemistycznie mówiąc - eleganckich wypowiedziach Władysława Bartoszewskiego na temat jego obecnych przeciwników politycznych, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Jeden z artykułów zatytułowałem - za Marią Rodziewiczówną - \"Straszny dziadunio\" (2 października 2007), drugi nieco ostrzej: \"Chuligan Bartoszewski\" (20 października 2007). W tym późniejszym napisałem nim m.in:

"Najpierw były efektowne stwierdzenia o dyplomatołkach, dewiantach psychicznych i ludziach zwichrowanych wewnętrznie. Potem padło obelżywe sformułowanie, że premier Jarosław Kaczyński całkiem nieźle zna Zachód, ponieważ był raz (a może nawet dwa) w toalecie na lotnisku we Frankfurcie nad Menem. W przedwyborczym tygodniu dowiedzieliśmy się zaś, że rządzą nami ludzie o mentalności karłów moralnych. (...)

W ten sposób regularnie zachowuje się od kilku tygodni Władysław Bartoszewski, pretendujący do miana jednego z ostatnich autorytetów moralnych współczesnej Polski. Człowiek, który zawsze starał się być szarmancki w gestach, elegancki w mowie i pełen kurtuazji wobec partnerów, także jeżeli stali oni po przeciwnej stronie barykady.

Na naszych oczach dokonuje się niezrozumiała przemiana męża stanu w politycznego chuligana, który nie usiłuje nawet zachować pozorów obiektywizmu, lecz atakuje bez umiaru i bez pardonu tych, których uznał za swoich wrogów."

W ostatnich miesiącach Bartoszewski nieco przycichł. Być może uznał, że zagalopował się w swoich sądach, które nie pasują do starszego pana o pięknej przeszłości. Niestety, poproszony przez "Dziennik" o komentarz do przeprosin, jakie wygłosił podczas kongresu PiS prezes tej partii Jarosław Kaczyński do polskiej inteligencji, powrócił do przedwyborczego stylu, mówiąc:

"Nie oczekuję od pana Jarosława Kaczyńskiego żadnych przeprosin, ponieważ nie uważam, żeby był on w stanie mnie czymkolwiek obrazić. Wielokrotnie przytaczałem już porównanie, które i tym razem pasuje jak ulał: kiedy ktoś mnie po pijaku obrzyga w autobusie, to nie jest obraza. To jest obrzydliwość. Nie każdy może mnie obrazić. Prezes PiS nie ma życiorysu, który by mu na to pozwolił. Jestem ponad to. (...)

PiS to partia, której kilkoro działaczy od kilku lat specjalizuje się w ustawicznym lżeniu i szczuciu ludzi. Zdaje się, że ta metoda nie dała oczekiwanych wyników. Ktoś - zapewne z powodów rozumowych, a nie moralnych - doszedł do wniosku, że ten sposób postępowania szkodzi im samym. Stąd pewnie przeprosiny."

Czyżby Władysław Bartoszewski nie zdawał sobie sprawy, że takie wypowiedzi przystoją może specjaliście od skandali w Platformie Obywatelskiej - Januszowi Palikotowi, ale nie byłemu ministrowi spraw zagranicznych i ambasadorowi Rzeczypospolitej Polskiej w Wiedniu? Dlaczego – za cenę chwilowego medialnego rozgłosu – rozmienia na drobne swą dawną sławę, tracąc na własne życzenie wysoką pozycję arbitra?

No cóż, pozostaje mi jedynie przytoczyć na koniec fragment pierwszego z moich przywołanych na wstępie artykułów o jego fatalnym zachowaniu:
"Jest to oczywiście jego wolny wybór, ale forma, w jakiej go urzeczywistnia, napawa smutkiem i niesmakiem; straszny dziadunio nie tylko działa bowiem przeciw politykom, których znielubił, ale także na szkodę dobrego imienia państwa, które z całą pewnością leży mu na sercu.

Zawodowy dyplomata, poruszający się z wielką elokwencją, zręcznością i swobodą po europejskich salonach, powinien umieć ograniczać swój barwny słowotok."

Jerzy Bukowski