KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Poniedziałek, 25 listopada, 2024   I   12:01:09 PM EST   I   Elżbiety, Katarzyny, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kuriozalna decyzja rosyjskiego sądu

31 stycznia, 2009

Decyzja Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego Rosji, na mocy której oddalone zostało zażalenie rodzin 10 ofiar mordu NKWD na polskich oficerach w Katyniu w 1940 roku na umorzenie śledztwa przez Główną Prokuraturę Wojskową Rosji nie stanowiła dla mnie specjalnego zaskoczenia.

Cały przebieg długiego postępowania w tej sprawie wyraźnie wskazywał bowiem na taki właśnie jej finał, o czym kilkakrotnie pisałem w ostatnich miesiącach w portalu poland.us.
   
Dodatkowego politycznego smaku dodaje owej decyzji jej zbieżność w czasie z rozmową, jaką przeprowadzili tego samego dnia w Davos premierzy Polski Donald Tusk i Rosji Władimir Putin. Wyglądało to na perfekcyjnie wymierzony Warszawie przez Moskwę policzek, nie pierwszy zresztą w wielowiekowej historii stosunków między naszymi krajami. Niestety, zazwyczaj to my jesteśmy bici i upokarzani przez potężniejszego rywala, w którym czasami chcemy - dosyć naiwnie - widzieć równoprawnego partnera.
   
Tym, co mnie zaskoczyło niesamowitą wręcz skalą bezczelności rosyjskiego sądu było stwierdzenie, że w aktach sprawy nie ma w ogóle żadnych informacji potwierdzających śmierć tych 10 osób. Sędzia pułkownik Wiktor Jelfimow cynicznie oświadczył, że w tej sytuacji nie ma podstaw do uznania ich bliskich za poszkodowanych, a w konsekwencji także do zapoznania ich z postanowieniem Głównej Prokuratury Wojskowej.
   
Co więcej, zdaniem przedstawicieli rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości fakt znalezienia w zbiorowych grobach tysięcy ciał rozstrzelanych polskich oficerów bynajmniej nie dowodzi, że zostali oni zamordowani!
   
Muszę przyznać, że na takie dictum nie sposób znaleźć żadnej rozsądnej reakcji.  Jeśli ktoś nie dostrzega jednoznacznych faktów i nie bierze pod uwagę dawno już ujawnionych dokumentów najwyższych władz sowieckich, stanowiących de facto rozkaz wymordowania Polaków dla NKWD, jakakolwiek merytoryczna dyskusja z nim mija się z celem. Sposób myślenia i argumentowania rosyjskich prokuratorów oraz sędziów (a także większości polityków) jest nadal głęboko zakorzeniony w sowieckiej mentalności
   
Nic więc dziwnego, że rosyjscy adwokaci owych 10 rodzin: Anna Stawicka i Roman Karpiński zapowiedzieli, że zaskarżą prawomocną i ostateczną już decyzję Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego Rosji do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.    

Podkreślili też, że teraz właściwie każda rosyjska instancja sądowa mówi, iż jeśli ofiar nie zidentyfikowano, to znaczy, że nie ma dowodów ich zamordowania. Rosyjscy prokuratorzy wojskowi sugerowali, że być może polscy oficerowie „rozbiegli się i gdzieś przepadli”, a masowych grobach leżą inne osoby. Do złudzenia przypomina to odpowiedź, jaką otrzymał w 1941 roku pytający Stalina i Berię o ich los ambasador Polski w Związku Sowieckim profesor Stanisław Kot: „może uciekli do Mandżurii”.
   
Dla rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości nie jest bowiem w ogóle ważne, iż w Katyniu oraz w innych miejscach kaźni znaleziono ogromną liczbę ciał w polskich mundurach z identycznymi ranami postrzałowymi w potylicy. A może - zdaniem moskiewskich sędziów - pozabijali się oni nawzajem na despekt Związkowi Sowieckiemu?
   
Trzeba mieć nadzieję, że dobrze znana Polakom i solidnie już historycznie przebadana prawda zostanie wkrótce ujawniona całemu światu przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.

Jerzy Bukowski