Na decyzję Donalda Tuska o niekandydowaniu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich można spojrzeć dwojako.
Jako doświadczony polityk z różnorakim dorobkiem doskonale zdaje sobie sprawę - co zresztą sam mocno zaakcentował - z ciążącego na nim bagażu przeszłości i nie chce, aby zaważył on negatywnie na szansach całej opozycji, a w szczególności najbliższej mu Platformy Obywatelskiej.
Z drugiej strony postawił swoją macierzystą partię w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ musi ona teraz - w dodatku w uzgodnieniu z innymi podmiotami współtworzącymi Koalicję Obywatelską - dokonać wyboru innego kandydata, który w oczywisty sposób będzie traktowany jako zastępczy. Przez kilka ostatnich lat mówiło się przecież, że najgroźniejszym rywalem dla Andrzeja Dudy byłby właśnie Tusk i przyznawali to również ci w PO, którzy wkrótce będą się ubiegać o wytypowanie ich do walki o urząd Prezydenta RP.
Sytuacja jest więc zarazem jasna i zagmatwana, a przed KO-PO staje poważne wyzwanie, zwłaszcza że to właśnie wyłoniony przez nią kontrkandydat obecnej głowy państwa będzie miał największe szanse przejść do drugiej tury, która z dużym prawdopodobieństwem zwieńczy de facto już rozpoczętą kampanię wyborczą.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE