W takich przypadkach, jak opisany poniżej, można co najwyżej ciężko westchnąć i przywołać starą sentencję o twardym prawie: \"dura lex, sed lex\". Ściga ono bowiem nawet ludzi, którzy niewątpliwie mają dobre intencje, decydując się iść na rękę proszącym o łagodne potraktowanie ich winowajcom.
20 czerwca br. patrol myślenickiej straży miejskiej wylegitymował dziewięciu uczniów technikum budowlanego, którzy po zakończeniu roku szkolnego pili piwo w miejscu publicznym. Przyłapani na gorącym uczynku poprosili stróżów prawa, by ci nie zawiadamiali szkoły ani rodziców. Z własnej woli zadeklarowali, że chętnie wykonają jakąś pracę społeczną na rzecz miasta, aby odkupić swoją ewidentną winę.
Chcąc uniknąć kierowania sprawy do prokuratury, co mogłoby poważnie zaszkodzić młodym ludziom w ich dalszej drodze życiowej oraz biorąc pod uwagę ich skruchę i gotowość zadośćuczynienia za popełnione wykroczenie, komendant straży skontaktował uczniów z kierownikiem basenu w Miejskim Ośrodku Kultury i Sportu. Ten zlecił im pomalowanie elewacji, zgrabienie liści w parku oraz uporządkowanie parkingu.
Wszyscy byli zadowoleni, ale społeczną aktywnością swojego dziecka nieoczekiwanie zainteresowała się matka jednego z odpracowujących picie alkoholu uczniów. A ponieważ w Polsce do prac społecznych skierować może tylko sąd, Prokuratura Rejonowa w Myślenicach wszczęła z urzędu postępowanie przeciw komendantowi.
Szkoda, że w tej sprawie jeden z młodych ludzi nie umiał dochować dyskrecji, jego rodzicielka okazał się zbytnią rygorystką, a prokurator nie umorzył od razu postępowania z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu. Postępowanie komendanta było przecież ze wszech miar słuszne tak z wychowawczego, jak i z obywatelskiego punktu widzenia. Broni go burmistrz Myślenic, pozytywnie wypowiadają się o jego decyzji psychologowie.
Cała nadzieja w sądzie, który powinien uwzględnić niewątpliwe okoliczności łagodzące, jakie występują w tej sprawie.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE