Różaniec, biżuteria patriotyczna, haftowane symbole oporu na odzieży, listy, okazjonalne laurki, karty do gry… Pamiątki z czasów pobytu w gołdapskim ośrodku odosobnienia dla kobiet, dotąd swoiste relikwie dla internowanych pań oraz ich bliskich, od dziś – dzięki białostockiemu oddziałowi Instytutu Pamięci Narodowej – staną się źródłem wiedzy o czasach pogardy i przestrogą przed nadużyciami totalitarnej władzy dla kolejnych pokoleń ludzi młodych, urodzonych już w wolnej Polsce.
Mściwa pamięć władz
Można się zastanawiać, dlaczego niewiasty najdzielniejsze z dzielnych, które wojskowy reżim Jaruzelskiego uznał za dostatecznie groźne, aby objąć postanowieniem o internowaniu, w czasach wywalczonej przez siebie wolności, najczęściej lądowały poza głównym nurtem przemian. Przypadek? Nie, raczej zorganizowany odwet systemu.
Uroczyste otwarcie wystawy, wspólne przecięcie wstęgi: L-R prezes IPN Kurtyka, wicemarszalek Sejmu Putra, była internowana Masłowska-Jabłońska, przewodniczący KK "S" Śniadek. Fot. Maciej Oksiuta
Dzięki badaniom historyków wiemy, że komunistyczne władze skutecznie przeszkadzały internowanym kobietom w powrocie do normalnego życia. Studentki nie mogły kończyć studiów, pracującym utrudniano wykonywanie zawodu, część zmuszono do emigracji. Nie jest też tajemnicą, że niektóre z internowanych pań zapłaciły za to rozpadem rodziny lub utratą znajomych i przyjaciół. W szykanach wobec zwolnionych z internowania gorliwością wykazały się zwłaszcza lokalne władze Śląska.
Cud Solidarności
Nowa, oddana właśnie do użytku multimedialna sala konferencyjna białostockiego oddziału IPN, zdolna pomieścić do dwustu osób, zapełniła się około południa. Oprócz internowanych kobiet oraz ich ówczesnego kapelana, byli parlamentarzyści, z wicemarszałkiem sejmu Krzysztofem Putrą, przedstawiciele miejscowych władz oraz duchowieństwa obu wyznań chrześcijańskich, kierownictwo regionalnej Solidarności, z przewodniczącym Józefem Mozolewskim, uczniowie, harcerze, a także – o paradoksie historii – przedstawiciele służb mundurowych.
Pamiątkowa fotografia - panie internowane, ks. prałat Smedzik, przewodniczący Śniadek, burmistrz Gołdapi Miros. Fot. Maciej Oksiuta
– W 1980 stanęliśmy wszyscy do pokojowej walki o naszą ojczyznę. Chcieliśmy demokracji i niepodległości, domagaliśmy się wolnych związków zawodowych, zniesienia cenzury prewencyjnej. Powstał masowy ruch społeczno-zawodowy, powstała Solidarność, w której znakomitą rolę odegrały kobiety – mówił z wyraźnym wzruszeniem w głosie dr hab. Cezary Kuklo, dyrektor oddziału IPN w Białymstoku. – To właśnie panie swoim wyczuciem piękna, uśmiechem, przejawianą troską dodawałyście mężom, synom i braciom ducha do pokojowej walki... Tak się działo aż do 13 grudnia, kiedy nasze marzenia i nadzieje zostały rozjechane przez czołgi Jaruzelskiego!
– Porzućmy wątek zdrady narodowej i zobaczmy, co Polacy potrafili osiągnąć w warunkach zniewolenia. A osiągnęliśmy niemało. Wielka siła społeczna, która przyjęła miano związku zawodowego, naprawdę była rodzajem powstania narodowego. Zaktywizowanie się polityczne społeczeństwa w warunkach dyktatury to był po prostu cud – powiedział dr hab. Janusz Kurtyka, prezes IPN, który wspólnie z przewodniczącym NSZZ Solidarność Januszem Śniadkiem, patronował białostockiej uroczystości.
Ręka podniesiona na kobietę
Prezes Kurtyka podkreślił, że w naznaczonych cierpieniem dziejach naszego narodu kobiety podejmowały role mężczyzn, których z powodu prowadzonej wciąż walki o wolność niejednokrotnie brakowało. Zdaniem historyka, utworzenie żeńskiego obozu w Gołdapi potwierdza znaczenie i udział kobiet w walce z komunistycznym zniewoleniem.
– Wolności nikt nam nie podarował, myśmy ją sobie sami wywalczyli – mówił w Białymstoku przewodniczący Śniadek. – Uroczystości 25. rocznicy powstania naszego związku dedykowaliśmy cichym, anonimowym bohaterom, bez których nawet najwięksi przywódcy nie zdołaliby niczego osiągnąć. A dziś składamy hołd kobietom Solidarności.
Przypominając rycerskie źródła naszej kultury narodowej, przewodniczący KK „S” podkreślił, że podniesienie ręki na kobietę jest uważane za czyn wyjątkowo haniebny, toteż systemu władzy, która uciekała się do takich metod, nikt przywiązany do tradycyjnych polskich wartości nie mógł zaakceptować.
Wystawa, album i film
Przed projekcją filmu „Opowieści Gołdapskiego lasu” głos zabrał jeszcze marszałek Putra oraz w imieniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego – dyrektor Grażyna Wereszczyńska.
Trwający 45 minut film, według pomysłu Tomasza Piotrowskiego, w reżyserii Tomasza Orlicza, jest wzruszającą – chwilami impresyjną, chwilami dokumentalną – opowieścią, złożoną z wypowiedzi około dziesięciu spośród blisko czterystu kobiet przetrzymywanych w pierwszej połowie 1982 roku w obozie odosobnienia niedaleko Gołdapi nad granicą sowiecką.
Narrację zdominowały wrocławianki, ale w filmie pojawiają się też wypowiedzi Anny Walentynowicz, Marii Teresy Klimek, nauczycielki z Gorzowa Wielkopolskiego, czy Stanisławy Sobieraj, rolniczki z okolic Sieradza. Nie zabrakło głosu ks. prałata Aleksandra Smędzika, który przed laty sprawował w gołdapskim ośrodku posługę duszpasterską dla internowanych, a gdy trzeba było, w butach z cholewami przemycał na wolność listy pisane do najbliższych.
Telewizja publiczna prezesa Urbańskiego, współproducent filmu, na jego premierowy pokaz wybrała pasmo około 1 w nocy. Na szczęście, dzięki nowym mediom, zainteresowani będą mogli obejrzeć obraz w dogodnej dla siebie porze, gdyż IPN wytłoczył 15 tys. płyt z filmem, które zostaną rozprowadzone jako bezpłatny dodatek do okazałego, liczącego 200 stron katalogu wystawy „Kobiety internowane. Gołdap 1982”.
Świadkowie chichotu historii
Nie jest tajemnicą, że dawny ośrodek wczasowy dla pracowników Radiokomitetu, gdzie urządzono „złotą klatkę” dla kobiet Solidarności, przeszedł po 1989 w ręce prywatne. Chichot historii sprawił, że jego właścicielem został były wysoki funkcjonariusz SB w Gołdapi. Pisaliśmy o tym w „Tygodniku Solidarność” (28/2007), w relacji z zeszłorocznego zjazdu.
Niezręczny komentarz, jaki pojawia się pod koniec filmu Orlicza, może sugerować, że gołdapianom odpowiada taka forma prywatyzacji. Nic dziwnego, że obecny podczas uroczystości w Białymstoku burmistrz Gołdapi Marek Miros nie krył pewnej irytacji i rozżalenia.
– To niesprawiedliwa ocena. Mieszkańcy nie mieli przecież żadnego wpływu na przebieg prywatyzacji w III RP, a co więcej, zawsze okazywali życzliwość i współczucie kobietom przetrzymywanym w ośrodku nad granicą – powiedział burmistrz Miros, deklarując ze swej strony dalszą pomoc władz miasta.
W imieniu internowanych pań zabrała głos Sławomira Masłowska-Jabłońska.
– Jesteśmy świadkami historii, nie dla wszystkich zresztą wygodnymi, ale 29 spośród nas odeszło już z tego świata – mówiła wrocławianka, przypominając o trudnej sytuacji materialnej wielu koleżanek. Pamięć zmarłych uczczono minutą ciszy i modlitwą.
Waldemar Żyszkiewicz
„Tygodnik Solidarność” nr 1, z 2 stycznia 2009
KATALOG FIRM W INTERNECIE