W polityce nic nie powinno dziwić: ani przejścia z partii do partii, ani łączenie się ze sobą ugrupowań, których nie wiąże żaden program, ani zapominanie o tym, co głosiło się jeszcze kilka miesięcy wcześniej.
Nie jestem więc zaskoczony różnymi wygibasami, jakie dokonują się przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, patrzę na nie z pewnym rozbawieniem, zwłaszcza że mają miejsce w opozycji, która z dnia na dzień traci w sondażach do obozu rządzącego. Nie grozi nam więc, że ludzie o miedzianych czołach będą sprawować w Polsce władzę po 13 października.
Skoro napisałem wyżej o rozbawieniu, to nie mogę powstrzymać szczerego śmiechu, kiedy patrzę na Adriana Zandberga stojącego obok Włodzimierza Czarzastego i Pawła Kukiza ściskającego się z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Okazuje się, że dla politycznego mirażu można w jednej chwili podeptać wszystko, czemu wierność konsekwentnie głosiło się przez długie lata.
Zandberg zbudował swoją partię w ostrej kontrze do Sojuszu Lewicy Demokratycznej oskarżając go o wszystkie możliwe błędy, a nawet bezeceństwa ze zdradą lewicowych ideałów na czele. Kukiz przedstawiał się jako największy wróg partyjniactwa i starych układów w polityce. Teraz obaj przystąpili do ugrupowań symbolizujących wszystko, co było im wcześniej nienawistne.
Nie ma żadnej wątpliwości, że tanio sprzedali się za możliwość uzyskania miejsc w parlamencie. Mogą dowolnie zaklinać rzeczywistość, opowiadać piramidalne bzdury o tym, że budują koalicję, a nie zostali wchłonięci przez SLD i Polskie Stronnictwo Ludowe, bajdurzyć o zachowaniu podmiotowości, ośmieszać się odwoływaniem do obcych im pojęć takich jak honor czy narodowe imponderabilia - nikt rozsądny im nie uwierzy.
Czy to ich jednak przekreśla w oczach wyborców? Ależ skąd, polityka jest przecież cyniczną dziedziną, w której nie obowiązują żadne zasady moralne, liczy się wyłącznie sukces osiągany za wszelką ceną, także elementarnej przyzwoitości.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE