Prezes Instytutu Pamięci Narodowej doktor Jarosław Szarek przyznał pośmiertnie Krzyż Wolności i Solidarności śp. Jackowi Żabie - młodemu opozycjoniście, który popełnił samobójstwo 5 lutego 1989 roku nie mogąc pogodzić się z koniecznością powrotu do więzienia.
Żaba pracował jako elektromonter w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Krakowie, w którym zatrudniony był również działacz „Solidarności” i Konfederacji Polski Niepodległej Kazimierz Krauze.
„To on uznał, że władzy należy przypomnieć, iż w narodzie nie umarł duch walki z komunizmem. Jak wspominał później, Żaba jak nikt inny nadawał się do tego, bo mówił niewiele, a rwał się do pomocy. Spędził w areszcie pięć miesięcy po szarpaninie z milicjantem, w którą wdał się podczas demonstracji zorganizowanej w rocznicę porozumień sierpniowych 31 sierpnia 1982 r.” - czytamy w „Dzienniku Polskim.”
W czwartą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego Krauze i Żaba przecięli paski klinowe w 30 autobusach stojących na terenie zajezdni w Czyży¬nach, aby unieruchomić je przed porannymi wyjazdami na trasy.
„Pech jednak chciał, że wykrył to jeden z kierowców, który jeszcze w nocy chciał przejechać ikarusem do warsztatu. Natychmiast powiadomiono milicję i Służbę Bezpieczeństwa. A paski klinowe od razu wymieniono na nowe” - napisała gazeta.
Incydent zakwalifikowano jako zamach terrorystyczny. Krauze wpadł - na skutek donosu - w ręce Służby Bezpieczeństwa na przełomie stycznia i lutego 1986 roku, miesiąc później zatrzymano też Żabę. Sądzono ich za sabotaż. Pierwszy dostał wyrok 5 lat pozbawienia wolności, drugi półtora roku.
„Na Montelupich Jacek Żaba najpierw siedział w celi z więźniami politycznymi, później ze zwykłymi kryminalistami. Wcześniej chorował psychicznie, szybko wyczuli jego słabość. Był bity, poniżany, być może wykorzystywano go seksualnie. Wychowawcy więzienni twierdzili, że to . Przeżył prawdziwe piekło” - czytamy w „Dzienniku Polskim.”
Tak pisała o nim kilka lat temu na łamach tej gazety dr Cecylia Kuta z Oddziału IPN w Krakowie:
„Stał się strzępem człowieka. Nie panował nad czynnościami fizjologicznymi. Środki farmakologiczne kompletnie wyniszczyły organizm. Gdy popadł w stupor, odwieziono go do szpitala dla psychicznie chorych w Kobie¬rzy¬nie.”
W październiku 1986 roku wyszedł na przepustkę ze szpitala. Nie powiodły się starania Jacka Kuronia, żeby już nie wrócił do więzienia. Kiedy otrzymał nakaz powrotu za kraty na początku lutego 1989 roku, wyskoczył z okna swego mieszkania na 8. piętrze bloku na osiedlu Przy Arce w Nowej Hucie. Miał niespełna 26 lat.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE