SLD bardzo chce uchodzić za postępową, europejską partię, nawiązującą wyłącznie do chlubnych tradycji polskiej lewicy, a więc brzydzącą się przemocą i totalitaryzmem. Przeszłość poważnie ciąży jednak na niej i daje znać o sobie w przewidywalnych momentach. Są nimi m.in. kolejne rocznice wprowadzenia stanu wojennego. Wtedy politycy Sojuszu zapominają o swoich szumnych deklaracjach i składają hołd generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu.
Mimo to, Rada Krajowa SLD przyjęła w minioną sobotę uchwałę, w której stwierdziła m.in., że decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego "spowodowana była stanem wyższej konieczności, koniecznością zapobieżenia szerzącej się anarchii, groźby wojny domowej i zbrojnej interwencji z zewnątrz".
Mało tego, gen. Jaruzelski został rozgrzeszony ze zbrodni, popełnionej na własnym narodzie, ponieważ - jak zapisano w uchwale - "powodowany odpowiedzialnością za los państwa, zdecydował się, jak sam przyznaje, na mniejsze zło". Oceniając w ten sposób jego postępowanie, działacze SLD z dezaprobatą odnieśli się do "procesu osób, które podejmowały przed 27 laty trudną decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego".
Ponieważ SLD zdaje sobie sprawę, że Polacy są nadal podzieleni w ocenie decyzji swego idola z 13 grudnia 1981 roku, w uchwale wyrażono "solidarność z generałem Wojciechem Jaruzelskim i innymi osobami, którym wytoczono proces o wprowadzenie stanu wojennego" i jednocześnie uznanie dla "tych wszystkich, którzy byli prześladowani oraz doznali cierpień za to, że chcieli urzeczywistnić marzenie o demokratycznej Polsce".
Nie mogło także zabraknąć standardowego wezwania, "aby pamięć o tym wydarzeniu służyła tworzeniu klimatu porozumienia i pojednania narodowego, niezbędnego dla rozwoju Polski w XXI wieku, a nie działania dla zemsty i odwetu".
Szef SLD Grzegorz Napieralski powiedział na konferencji prasowej po zakończeniu Rady Krajowej, że ta uchwała stanowi "dowód troski Sojuszu o pamięć historyczną i apel o nie zakłamywanie historii".
"Mamy wrażenie, że dzisiaj politycy prawicy, szczególnie skrajnej prawicy, próbują zafałszować historię i przedstawić wydarzenia historyczne z okresu Polski Ludowej w całkowicie innym świetle, nie zważając na to, co działo się w tamtym czasie wewnątrz kraju, jak również jakie było otoczenie polityczne poza naszymi granicami" - stwierdził lider Sojuszu.
No cóż, niczego innego nie można się było spodziewać po ludziach, którzy nie potrafią i wcale nie chcą radykalnie odciąć się od złych korzeni swojej partii.
Przypomina mi to starą anegdotę o skorpionie, proszącym antylopę, aby przepłynęła z nim na swoim grzbiecie przez rzekę.
- Przecież ty mnie na pewno ugryziesz - powiedziała zdziwiona antylopa.
- To wtedy oboje utoniemy. Nie obawiaj się więc, moje życie jest dla mnie zbyt cenne - kusił skorpion.
Przekonana jego logiczną argumentacją antylopa po krótkim wahaniu zgodziła się na tę podróż. Kiedy dopływali już do drugiego brzegu, skorpion ukąsił ją.
- Co ty zrobiłeś? Zaraz zginiemy. A obiecywałeś, że nie zrobisz mi krzywdy w swoim własnym interesie - załkała antylopa.
- Wiem, ale taką już mam naturę - powiedział skorpion.
Życzę SLD, aby utonął jak najszybciej razem z generałem Wojciechem Jaruzelskim. Dla dobra Polski.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE