Jest kolejny powód do kontynuowania wojny na szczytach władzy w Polsce. Prezydent Lech Kaczyński przypomina, że Konstytucja RP daje mu prawo mianowania szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, a minister obrony narodowej Bogdan Klich twierdzi, iż decyzja w tej sprawie winna być podjęta raczej przez niego, ewentualnie wspólnie i w porozumieniu z głową państwa.
W tym przypadku zapis konstytucyjny jest jednoznaczny, ale nie wyobrażam sobie, aby tak ważna decyzja, dotycząca powołania osoby faktycznie dowodzącej Wojskiem Polskim, mogła zapadać bez wypracowania porozumienia pomiędzy najważniejszymi politykami. Zwany często "pierwszym żołnierzem Rzeczypospolitej" szef Sztabu Generalnego WP powinien być nie tylko całkowicie apolityczny, ale też równie wysoko oceniany przez predydenta, premiera, resortowego ministra, a także swoich kolegów - generałów i wyższych oficerów, pełniących kluczowe funkcje w wojsku.
Źle by się stało, gdyby w ramach wyrywania sobie kompetencyjnych uprawnień, obecni sternicy państwowej nawy RP nawiązali do fatalnych wzorów z początku lat 20. minionego wieku, kiedy to wybuchł poważny spór w tej samej materii pomiędzy marszałkiem Józefem Piłsudskim a zdominowanymi przez jego politycznych przeciwników rządem i szefostwem armii (w tym generałem Władysławem Sikorskim).
Jeszcze nie jest za późno, aby wszyscy szykujący się do wojny o mianowanie szefa Sztabu Generalnego WP politycy zapanowali nad emocjami i spokojnie, rzeczowo przedyskutowali tę jakże istotną dla bezpieczeństwa Polski sprawę. Armia jest bowiem instytucją, której w żadnym wypadku nie wolno wykorzystywać do kolejnej awantury na szczytach władzy.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE