Kiedy usłyszałem, że policjanci zatrzymali w Tarnowie kierowcę, który jechał za szybko i bez zapiętych pasów, a po dokładnym sprawdzeniu okazało się, że jest poszukiwany do odbycia kary, samochód został zaś skradziony, przypomniała mi się natychmiast anegdota z czasów PRL.
WOP-iści i celnicy zatrzymują do kontroli samochód na granicy Polski i Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Jeden z nich prosi kierowcę o prawo jazdy.
- Nie mam, nigdy nie miałem - odpowiada indagowany.
Siedząca obok żona zwraca się do funkcjonariusza:
- Niech mu pan nie wierzy, on po pijanemu zawsze wygaduje bzdury.
Na to odzywa się matka kierowcy z tylnego siedzenia:
- A nie mówiłam, że kradzionym daleko nie zajedziemy?
Z bagażnika gramoli się ojciec prowadzącego auto i pyta:
- Co, już jesteśmy w Berlinie Zachodnim?
Pechowa rodzina z anegdoty zachowała przynajmniej stoicki spokój, zatrzymany w Tarnowie mężczyzna był natomiast agresywny, a na policjantów solidarnie rzuciła się pasażerka (też poszukiwana do odbycia kary). Kiedy mundurowym udało się w końcu ich ujarzmić, kierowca zaczął symulować atak padaczki.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE