Wyrok jest wprawdzie nieprawomocny, ale i tak sprawił wiele satysfakcji nie tylko krakowskim opozycjonistom z czasów PRL, którzy uważają go za dobry prognostyk na przyszłość w zakresie rozliczania funkcjonariuszy komunistycznego aparatu terroru i ucisku.
O Kazimierzu K. głośno zrobiło się w styczniu 2006 roku, kiedy do tajnej współpracy z SB w latach 1982-88 przyznał się jeden z najbardziej znanych i szanowanych działaczy nowohuckich struktur ostro ściganej oraz głęboko penetrowanej przez bezpiekę "Solidarności" - Stanisław Filosek. Wyznając ze łzami w oczach swoje dawne winy podczas konferencji prasowej, szczegółowo opowiedział wówczas o metodach, jakich użył do zwerbowania go Kazimierz K. Funkcjonariusz groził mu pozbawieniem życia, wyzywał go, szantażował zrobieniem krzywdy jego rodzinie.
Ujawnienie się Filoska było odpowiedzią na apel czołowych działaczy małopolskiej "Solidarności" z lat 80.: Jana Ciesielskiego, Mieczysława Gila, Stanisława Handzlika i Edwarda Nowaka, którzy po zapoznaniu się z materiałami IPN na temat inwigilacji ich środowiska przez SB, wezwali byłych tajnych współpracowników do opisania mechanizmów, okoliczności i motywów swojej haniebnej działalności sprzed 1989 roku.
Na skutek doniesienia Filoska prokuratorzy Krakowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej oskarżyli Kazimierza K. o to, że od 1982 do 1986 roku, będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, przekroczył swoje uprawnienia w ten sposób, iż "groźbą oraz wyzywaniem wulgarnymi słowami" zmusił działacza "Solidarności" do podjęcia współpracy w charakterze tajnego współpracownika o pseudonimie "Kałamarz", działając w ten sposób na szkodę interesu publicznego i prywatnego.
Były esbek został oskarżony również o to, że przekroczył swoje uprawnienia, kiedy uczestnicząc w 1982 roku w przesłuchaniach Stanisława Handzlika, Edwarda Nowaka i Mieczysława Gila stosował represje w postaci fizycznego i psychicznego znęcania się nad nimi, prowadząc długotrwałe, wielogodzinne przesłuchania, również w porze nocnej. Uniemożliwiał im także spożycie posiłku oraz pozbawiał snu, wyzywał wulgarnymi słowami i wypowiadał groźby pod ich adresem. Robił to w celu zmuszenia ich do złożenia określonej treści wyjaśnień, działając w ten sposób na szkodę interesu publicznego i prywatnego - można było przeczytać w akcie oskarżenia.
Kolejny zarzut dotyczył postępowania Kazimierza K. podczas śledztwa przeciw Janowi Ciesielskiemu w latach 1983-1985. Zdaniem prokuratorów IPN przekroczył on wtedy swoje uprawnienia, wyzywając i grożąc działaczowi, by zmusić go do wyjaśnień.
67-letni obecnie Kazimierz K. w śledztwie nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. W wyjaśnieniach przed sądem stwierdził m.in., że nigdy nie zmuszał Filoska ani do podjęcia, ani do kontynuowania współpracy z SB. Podnosił też, że działacz ten został pozyskany w innym wydziale, niż ten, w którym on pracował i w innym czasie.
Sąd uznał, że Kazimierz K. jako funkcjonariusz państwa komunistycznego znęcał się fizycznie i psychicznie nad zatrzymanymi opozycjonistami, ale nie było to drastyczne. Sprawę "złamania" opozycjonisty uznał za występek, umarzając jednak postępowanie w sprawie postawionego oskarżonemu przez IPN zarzutu przekroczenia uprawnień i zwerbowania pod przymusem oraz groźbami tajnego współpracownika na mocy amnestii z 1989 roku.
Ponieważ wyrok jest nieprawomocny, czeka nas prawdopodobnie postępowanie w drugiej instancji. Ale już samo wydanie wyroku skazującego w sprawie psychicznego znęcania się esbeka nad działaczem antykomunistycznej opozycji jest ważnym i precedensowym wydarzeniem.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE