Za nami kolejna kampania wyborcza, która przebiegała dokładnie tak samo jak wszystkie poprzednie w Polsce po 1989 roku. Nikt nie zwracał uwagi na programy, wszyscy ekscytowali się natomiast personalnymi starciami i to nie kandydatów, ale liderów biorących udział w walce o mandaty do Parlamentu Europejskiego ugrupowań.
Nie uważam tego za właściwe, ale zdaję sobie sprawę, że rodakom nie chce się czytać sążnistych elaboratów, uwielbiają zaś polityczne zapasy w błocie. Im ktoś bardziej dołoży swoim rywalom, tym ma większą szansę na zapamiętanie jego nazwiska, chociaż dla wyborców liczy się raczej to, do jakiej partii (koalicji) należy, aniżeli co ma do powiedzenia w sferze programowej.
Ostatnie dni kampanii przebiegły pod znakiem mobilizowania własnych elektoratów. Zjednoczona Prawica i Koalicja Europejska uznały, że ich sukces zależy w dużej mierze od tego, jak wielu wyborców uda się w niedzielę do urn. Dominowała wiara nie w możliwość pozyskania nowych zwolenników, ale w oddanie głosu przez jak największą liczbę ludzi, którzy od dawna są ich sympatykami.
Już wkrótce przekonamy się, kto był w tym procederze bardziej skuteczny.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE