Jeżdżenie w Polsce po pijanemu samochodem od dawna już nie stanowi żadnej atrakcji dla mediów. Picie alkoholu na cmentarzu - takie zjawisko również nikogo specjalnie nie bulwersuje, zważywszy na słowiańskie tradycje \"dziadów\". No, chyba, że ktoś solidnie przebrałby miarę i wpadł do otwartej akurat piwnicy grobowej, zakłócając na moment wieczny spokój czekających tam na Sąd Ostateczny tam osób.
- Późnym popołudniem policja odebrała zgłoszenie od zdenerwowanej kobiety, że pijane towarzystwo urządziło sobie rajd cmentarnymi alejkami. Kierowca poloneza nie zapanował nad pojazdem i wjechał w dwa nagrobki - relacjonował przed kamerą TVN 24 rzecznik prasowy podkarpackiej policji, nadkomisarz Mariusz Skiba.
Wkrótce po otrzymaniu zgłoszenia o nietypowym pojeździe (nie był to wszak kierowany przez wesołych grabarzy karawan), szalejącym po cmentarzu, stróże prawa zatrzymali podejrzany samochód. Kierowca i jego dwaj kompani byli kompletnie pijani. Co więcej, okazało się też, że 48-letni mieszkaniec Rzeszowa nie miał w ogóle uprawnień do kierowania pojazdami, a auto nie było ubezpieczone. Cała trójka została zatrzymana w policyjnym areszcie.
No cóż, w USA są nekropolie, po których można poruszać się pojazdami mechanicznymi, ale na trzeźwo. W Polsce musi być więc inaczej.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE