30 października opisywałem w portalu poland.us w artykule pt. \"Nowe kłopoty księdza Zaleskiego\" kolejne poważne problemy, jakie ściągnął sobie na głowę ten dzielny kapłan w związku z opublikowaniem książki pt. ,,Przemilczane ludobójstwo na Kresach\".
Pierwszy napisał w tej sprawie list do metropolity krakowskiego, księdza kardynała Stanisława Dziwisza, bezpośredniego zwierzchnika autora książki, pytając retorycznie, czy ks. Zaleski powinien w ogóle dalej wypełniać obowiązki kapłańskie. Drugi powiedział, że ,,to, co robi ks. Isakowicz-Zaleski, to podżeganie do konfrontacji".
W zacytowanym wyżej artykule przytoczyłem obszerną odpowiedź, jakiej udzielił ks. Zaleski kard. Dziwiszowi, przywołując szereg faktów historycznych na obronę swoich tez.
Głos w obronie autora książki o ludobójstwie na Kresach Wschodnich II RP zabrał historyk, profesor Jan Żaryn, który w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej powiedział, że ks. Zaleski "nie podżega do konfrontacji, tylko nazywa zbrodnię po imieniu", ponieważ niewątpliwy interes polityczny, jakim są dobre stosunki Polski z Ukrainą nie może być realizowany w oderwaniu od prawdy.
Prof. Żaryn nie ocenia warsztatu naukowego autora, ale zwraca uwagę, że odwołuje się on do wyników wieloletnich badań, przeprowadzonych przez Władysława i Ewę Siemaszków w ramach programów badawczych Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu.
Jego zdaniem nazywanie tego co miało miejsce między 1942 a 1945 rokiem na terenach Wołynia, Tarnopolszczyzny, Lwowszczyzny i województwa stanisławowskiego ludobójstwem nie jest bynajmniej jątrzeniem, ani tym bardziej podżeganiem do konfrontacji, ale nazywaniem zbrodni po imieniu.
Według niego "nie ma cienia wątpliwości i historycy podkreślają od dawna, że było to ludobójstwo, czyli celowe wymordowanie ludności polskiej, która przeszkadzała w tworzeniu etnicznego państwa ukraińskiego, czy też przestrzeni ukraińskiej".
Przypomina, że wspólna deklaracja parlamentów Polski i Ukrainy, przyjęta w 2003 roku w związku z 60. rocznicą zbrodni i dokonane wówczas akty pojednania miały swą niezwykle istotną wymowę polityczną, a jednak podjęte zostały po - jak się wydaje - bardzo niesłusznym kompromisie.
,,Kompromis polegał na tym, że nie będzie się używało terminologii, która niejako syntetyzuje i opisuje rodzaj zbrodni czyli ani terminu <eksterminacja> ani <ludobójstwo>. Kompromis ten był kompromisem politycznym a nie merytorycznym. Badacz nie może się wpisywać w wybory polityczne, bo one są niewarsztatowe z punktu widzenia badań naukowych. Jeżeli historyk podejmuje temat zbrodni na Wołyniu, nie może ograniczać się tego rodzaju wyborami polityków, które de facto mają charakter cenzorski.
Osobiście uważam, że potrzeba polityczna jest w tym kontekście ewidentna: relacje polsko - ukraińskie powinny wchodzić w coraz lepsza fazę, na wielu płaszczyznach. Natomiast nasza współpraca nie może być zachwiana przez fakt przekazywania prawdy historycznej. Jeżeli rzeczywiście przyjaźń polsko-ukraińska stoi na solidnych fundamentach, to nikt się nie powinien bać prawdy historycznej" - powiedział prof. Żaryn dziennikarzowi KAI.
Zdaje on sobie sprawę, że cała prawda o tzw. ,,banderowcach" może być dla Ukraińców kłopotliwa, gdyż niewykluczone, iż wokół niepodległościowego wątku ich działań naród mógłby budować w pewnym sensie swoją tożsamość.
,,Jest to problem dla narodu ukraińskiego, ale każdy ma przestrzeń suwerenności, jeśli chodzi o pamięć historyczną. Nie ma podstaw, żebyśmy ulegali kłamstwom historycznym tylko dlatego, że one wspierają tożsamość narodową Ukraińców" - zaznaczył historyk.
Odnosząc się do gwałtownej reakcji greckokatolickiego duchowieństwa, prof. Żaryn stwierdził, że ks. Zaleski dotknął bardzo bolesnego problemu współodpowiedzialności za rzeź w latach 1942-1945 niektórych kapłanów tego Kościoła. Przypomniał, że istnieje wiele świadectw, mówiących o bohaterskiej postawie księży unickich, z których część oddała życie w obronie Polaków, ale są jednak również relacje o ich współudziale, a nawet przewodniczeniu zbrodniom. Ta dwoistość postaw, zgodnie z prawdą, odzwierciedlona jest w książce ks. Zaleskiego, więc nie należy czytać jej jednostronnie i tendencyjnie.
Jedynym punktem niezgody w historycznych ocenach pomiędzy prof. Żarynem a ks. Zaleskim jest osoba abp. Andrzeja Szeptyckiego, greckokatolickiego metropolity Lwowa i zwierzchnika całego Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Autor książki poddaje w wątpliwość jego postawę i polityczne wybory, a podejmowane przez Kościół greckokatolicki starania o beatyfikację metropolity, w kontekście tej przeszłości uznaje on za ,,szokujące".
Prof. Żaryn przeciwstawia się tezie o bierności abp. Szeptyckiego wobec zbrodni, popełnianych na polskich i żydowskich mieszkańcach Kresów przez ukraińskich nacjonalistów. Według jego wiedzy metropolita ewidentnie stanął na wysokości zadania, będąc niewątpliwie bardzo dramatyczną postacią. Pytania, czy mógł zrobić więcej można - z zachowaniem wszelkich proporcji - porównywać do pytania, czy Pius XII mógł zrobić więcej dla ratowania Żydów.
,,Jest to pytanie źle postawione. Zawsze można zrobić więcej. <Więcej> jest kategorią nieweryfikowalną. Abp Szeptycki mógł zapewne napisać jeszcze więcej listów, bardziej apelować, itp. Nie ma jednak nigdzie żadnych dowodów, że w jakikolwiek sposób przekroczył ten rubikon, który przekroczyli niektórzy greckokatoliccy kapłani, tzn., że przedłożył bieżący interes narodowy ponad dekalog" - zakończył swoją wypowiedź dla Katolickiej Agencji Informacyjnej profesor Jan Żaryn.
W poprzednim artykule pisałem, że najnowsza książka ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego z pewnością wywoła poważną dyskusję na temat trudnych stosunków polsko-ukraińskich w aspekcie najnowszej historii obu naszych narodów. Dobrze, iż jako jeden z pierwszych zabrzmiał w niej rzeczowy głos historyka - doskonałego znawcy przedmiotu.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE