„Burzę w mediach społecznościowych wywołał ogłoszony przez władze Nowego Sącza konkurs dotyczący nadania nazwy kilku obiektom architektonicznym w mieście. Na liście pojawił się bowiem budowany most na Dunajcu, potocznie nazywany heleńskim od osiedla Helena. Patronem starej przeprawy był jednak Marszałek Józef Piłsudski” - czytamy na stronie internetowej Radia Kraków.
W prowadzonych na forach internetowych dyskusjach przeważa opinia, że należy powrócić do dawnego patrona mostu. Sądeczanie w większości uważają bowiem, iż Piłsudski zrobił tak wiele dla Polski, że należy podtrzymać honorowanie go w ten sposób.
RK przypomniało, że po zwycięskiej bitwie pod Marcinkowicami w 1914 roku po istniejącym już wówczas moście Komendant wjechał do Nowego Sącza, którego mieszkańcy oddali mu hołd nazywając przeprawę rzeczną jego imieniem.
Konkurs oburzył także wielu radnych, którzy nie wyobrażają sobie innego patrona dla mostu.
- Nie może być tak, że zrobimy głosowanie i dziś będzie Piłsudski, jutro ktoś inny, a pojutrze most Kubusia Puchatka. Tak się nie robi. Jesteśmy zobowiązani historycznie, bo kiedyś ktoś tak zdecydował, wiele lat po tym jak Piłsudski na Kasztance przez ten most przejechał. Nie ustanawiajmy historii na nowo - powiedział krakowskiej rozgłośni radny Platformy Obywatelskiej Grzegorz Fecko.
Podobnego zdania był w rozmowie z Radiem Kraków radny klubu Wybieram Nowy Sącz Michał Kądziołka:
- Decyzja o plebiscycie to ogromny policzek dla Marszałka i historii Nowego Sącza. Mam nadzieję, że pan prezydent się zreflektuje i cofnie tę decyzję. Nie mogę pojąć dlaczego podnosi on rękę na historię.
Nowy Sącz jako pierwsze miasto w Polsce - już w 1916 roku - przyznał Józefowi Piłsudskiemu tytuł Honorowego Obywatela. Bywał on w nim wielokrotnie po 1918 roku, a wjazd Nowego Sącza po marcinkowickim zwycięstwie tak opisał w książce „Moje pierwsze boje”:
Tym razem wchodziłem do miasta bez poprzedniego ostrzeliwania. Wchodziłem spokojnie, jak za czasów pokoju. Przyjemne to było wejście do miasta - miałem tylko dużo kłopotu ze swoją kasztanką. Wysłałem do Nowego Sącza naprzód swoich ułanów, sam zaś maszerowałem z piechotą. Belina doniósł mi, że w mieście przygotowują specjalną owację na cześć moją i mego oddziału. Podjeżdżałem do miasta już wieczorem. Kasztanka już na most na Dunajcu, podziurawiony przez wybuchy, kręciła głową, uważając, że jest zanadto niebezpieczny dla jej szanownego istnienia.
Za mostem - wjazd do ciemnej ulicy z nieprzyjemnie brzmiącym pod podkowami brukiem powiększył jej przykrości. Z trwogą nastawiła już uszy. Lecz wreszcie rynek. Jasno oświetlony, czarny od tłumu. Gdym się na nim na kasztance ukazał, rozległ się krzyk całego tłumu i padły pociski z kwiatów. Tego już było stanowczo za wiele dla mojej wiejskiej klaczy, zwinęła się pode mną i chciała uciekać od owacji. Nie mało mnie kosztowało, by ją po prostu wepchnąć na rynek. Szła przez szpaler ludzki ostrożnie, nieledwie zatrzymując się co parę chwil. Czułem pod sobą, jak nieszczęśliwe stworzenie szukało ucieczki. Musiałem kasztankę ciągle pchać naprzód, tak, iż po wyjeździe z rynku poznałem i ja, że owacja coś kosztuje. Czułem doskonale, że mam nogi, tak miałem je zmęczone.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE