Na ten dzień czekali od wielu lat weterani walk o niepodległość Rzeczypospolitej, często ledwie wiążący koniec z końcem i otrzymujący żenująco niskie emerytury. Niestety, kiedy Sejm rozpoczął wreszcie debatę nad projektami ustawy, odbierającej przywileje emerytalne byłym funkcjonariuszom peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa i członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, na sali obrad rozgorzała ostra dyskusja.
Obserwujący przebieg sejmowej debaty na ekranach telewizorów kombatanci przeżyli szok. Zamiast rzeczowej próby wypracowania kompromisowego rozwiązania, które usatysfakcjonowałoby oba zwaśnione kluby i nie doprowadziłoby do zaskarżenia ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, zmuszeni byli przysłuchiwać się sporowi o to, kto jest bardziej zasłużony dla wprowadzenia w życie elementarnych zasad sprawiedliwości w stosunku do katów narodu polskiego.
Zdaniem posła PO Andrzeja Czumy, pewne elementy projektu PiS mogą być niezgodne z konstytucją. Wypomniał też dawnym kolegom z opozycji, zgrupowanym obecnie w klubie PiS, że, kiedy ich partia rządziła Polską, nie przedstawiła takiej inicjatywy, jaką teraz zgłasza PO. I zaproponował odrzucenie projektu PiS.
Wtedy do kontrataku ruszyli podwładni Jarosława Kaczyńskiego. Poseł tego ugrupowania Andrzej Dera oskarżył parlamentarzystów PO o butę i przywłaszczenie propozycji PiS. Podkreślił, że projekt jego partii jest szerszy i bardziej konkretny, a prezydent na pewno nie zawetuje przyjętej na jego podstawie ustawy. Po czym zaproponował rozpatrzenie przez Sejm i jednego, i drugiego projektu.
Wówczas do gorącej wymiany opinii włączył się poseł lewicy Janusz Zemke, proponując odrzucenie obu projektów w pierwszym czytaniu, co definitywnie rozwiązałoby problem. Nie omieszkał zaznaczyć, iż w obu wprowadza się domniemanie winy, a nie domniemanie niewinności, co jest łamaniem fundamentów cywilizowanego prawa i wprowadzaniem zasady odpowiedzialności zbiorowej.
Odpowiadając mu, reprezentant wnioskodawców projektu PO poseł Sebastian Karpiniuk podkreślił, że z płac oficerów SB nie odprowadzano składek emerytalnych, dlatego obniżenie ich świadczeń nie jest represją, ale odebraniem nienależnych przywilejów. Przypomniał również, że 10 tysięcy pozytywnie zweryfikowanych po 1989 roku oficerów SB zachowa swe przywileje emerytalne, należne im za czas służby w Urzędzie Ochrony Państwa od 1990 roku, tracąc je tylko za poprzedni okres.
Co ciekawe, z merytorycznego punktu widzenia podobną opinię sformułował w swoim wystąpieniu poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Przekonywał on, że obecny stan, w którym byli esbecy pobierają wysokie emerytury, jest patologiczny i należy go jak najszybciej zmienić. Chodzi bowiem o elementarną sprawiedliwość w zakresie podziału dóbr materialnych w społeczeństwie. Przypomniał też, że projekt zgłoszony przez jego partię przewiduje możliwość badania indywidualnych spraw, a świadczeń nie utracą osoby pozytywnie zweryfikowane w latach 90.
Można więc powiedzieć, że różnice pomiędzy obu projektami nie są aż tak zasadnicze, jak wskazywał poziom emocji w czasie sejmowej debaty. I PiS, i PO zasadniczo chcą tego samego, czyli odebrania przywilejów emerytalnych (a nie emerytur) funkcjonariuszom SB.
PO chce dołączyć do tej grupy członków WRON, a PiS proponuje dodatkowo podanie do publicznej wiadomości informacji o byłych funkcjonariuszach komunistycznego aparatu bezpieczeństwa oraz ograniczenie pełnienia przez nich funkcji publicznych (z wyjątkiem pochodzących z wyborów powszechnych oraz "pracy dziennikarza nie polegającej na pełnieniu funkcji redaktora naczelnego"). Za podjęcie takich funkcji wbrew zakazowi groziłaby grzywna albo kara ograniczenia wolności.
PiS chce również, by funkcjonariusze z lat 1957-1989 otrzymywali najniższe uposażenia emerytalne, a czasu służby przed 1957 rokiem w ogóle nie wliczano by im do emerytury. Nie odnosiłoby się to jedynie do funkcjonariuszy, którzy "podejmowali z pobudek patriotycznych działania wspierające niepodległościowe i demokratyczne aspiracje narodu".
Według PO takie rozszerzenie grozi niekonstytucyjnością ustawy. Ale prawnicy za wątpliwe z punktu widzenia Konstytucji RP uznają również odebranie ich członkom WRON, co proponuje Platforma.
Poseł Mularczyk na wszelki wypadek stwierdził więc, że spodziewając się zaskarżenia ustawy (gdyby Sejm przyjął ją na bazie projektu PiS) przez lewicę do TK, jego partia składa jednocześnie projekt zmiany konstytucji - tak, aby były to rozwiązania trwałe.
Na szczęście pod koniec debaty emocje nieco opadły. Posłowie PiS dali do zrozumienia, że po odrzuceniu ich projektu poprą ten, który zgłosi PO i będą starali się wprowadzić do niego swoje poprawki podczas prac w komisji, a ostatecznie w trakcie drugiego czytania.
Można więc było odnieść wrażenie, że ostre spięcia na sejmowej sali stanowiły po prostu elementy pewnego rytuału, do którego należy od pewnego czasu wzajemne obrażanie się przez parlamentarzystów PiS i PO przy każdej okazji, nawet jeżeli nie ma między nimi zbyt wielkich różnic co do meritum danej sprawy.
Zainteresowani losem ustawy dezubekizacyjnej kombatanci mają jednak nadzieję, że wszystko skończy się pozytywnym finałem, a może nawet uda się rozszerzyć jej zakres na funkcjonariuszy Informacji Wojskowej oraz formacji, które przejęły po niej antypolskie działania aż do 1989 roku.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE