Pozwalam sobie strawestować tytuł jednej ze sztuk Williama Szekspira, żeby sugestywnie spuentować zupełnie - moim zdaniem - zbędną i nazbyt emocjonalną wymianę opinii między czołowymi polskimi politykami na temat zaliczenia Lecha Wałęsy w skład tzw. Rady Mędrców, mającej doradzać różnym instytucjom Unii Europejskiej.
Jedne kraje członkowskie UE delegowały do owej rady postaci powszechnie lub przynajmniej trochę w Europie znane, wśród których Wałęsa niewątpliwie dzierży palmę pierwszeństwa. Inne skierowały do niej osoby, dla których trudno widocznie znaleźć godne miejsce we własnym państwie, a wypada je uhonorować i zadowolić ich ambicje.
Będzie to kolejne martwe, nikomu niepotrzebne ciało w strukturach Unii. Rządzący nią politycy będą od czasu do czasu - ot, tak dla zasady - zasięgać jego opinii, o ile oczywiście desygnowane na mędrców osoby będą w stanie wypracować wspólne stanowisko w jakiejkolwiek sprawie. Niektóre z nich uznają za swój obowiązek kierować się przede wszystkim interesem macierzystego kraju, inne zechcą mówić wyłącznie własnym, niekonwencjonalnym - dla większej słyszalności - głosem.
Wałęsa z pewnością będzie wiódł prym wśród tych drugich. Znając potoczystość i barwność jego stylu, możemy się spodziewać soczystych bon-motów, nad którymi pochylą się, łamiąc sobie głowy, zawodowi tłumacze; niektóre z nich trafią zapewne na czołówki europejskich gazet.
Nie podzielam jednak wyrażanego przez wrogich mu rodzimych polityków i publicystów niepokoju o to, że były prezydent RP doszczętnie skompromituje Polskę nieodpowiedzialnymi wypowiedziami, ponieważ poza jej granicami, oderwany od lokalnych sporów, umie on (jeśli tylko chce, bo z tym bywa różnie) wznieść się ponad prezentowaną na co dzień małostkowość i zawiść, bynajmniej nie obniżając poziomu międzynarodowej debaty, zwłaszcza toczonej na jałowe tematy. Jego tajna współpraca z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa - będąca obecnie tematem żywych dyskusji nad Wisłą - nie zostanie zaś nawet zauważona w stolicach krajów członkowskich UE, chociaż w wielu rodakach wywołuje ona uzasadnione negatywne reakcje i poczucie wstydu.
Zważywszy jednak na zupełnie marginalną rolę, jaka przypadnie Radzie Mędrców, w ogóle nie warto kruszyć polemicznych kopii o jego członkostwo w niej, zwłaszcza że to właśnie Polsce udało się znaleźć kandydata o najbardziej znanym i rozpoznawalnym nazwisku, które - czy się to komuś podoba, czy nie - symbolizuje wielkie polityczne przemiany, jakie dokonały się po 1989 roku w całej Europie wschodniej.
Dajmy więc spokój nawet najbardziej uzasadnionym pretensjom do Lecha Wałęsy i litościwie spuśćmy zasłonę milczenia na działalność tego nikomu niepotrzebnego gremium.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE