KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 21 listopada, 2024   I   01:32:28 PM EST   I   Janusza, Marii, Reginy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Transseksualne pisuary

11 października, 2008

Kiedy po upublicznieniu przez media kolejnego przejawu tzw. politycznego słuszniactwa (political corectness) wydaje mi się, że niczego bardziej idiotycznego nie można już w tej sferze wymyślić, to bardzo szybko napotykam na kolejną informację, która każe mi wątpić w pojemność i lotność mojej wyobraźni.

Oto najnowszy przykład, zaczerpnięty z "Rzeczypospolitej" (za BBC News): zrzeszenie organizacji studenckich z uniwersytetu w Manchesterze skarży się na to, "że tradycyjne oznaczanie toalet jako męskich i żeńskich obraża uczucia transseksualnych studentów", których liczbę na tej uczelni szacuje się na 35 tysięcy.
   
Zrzeszenie zażądało od władz swojego uniwersytetu, aby przestać oznaczać ubikacje wedle płci (bo jest to przejaw "transfobii"), lecz nazywać je po prostu toaletami, ewentualnie toaletami z pisuarami.
   
"Działaczka studencka Jennie Kilip tak uzasadnia tę decyzję: >Jeśli urodziłaś się kobietą, prezentujesz się w miarę kobieco, ale określasz się jako mężczyzna, powinnaś mieć możliwość korzystania z męskiej toalety>. Pojawiły się też głosy przeciwne. Jedna ze studentek powiedziała BBC, że >dziewczyny mogą nie chcieć używać tych samych toalet co chłopcy, więc może się skończyć skargami>”.
   
Być może nie zdecydowałbym się poświęcić tej informacji wpisu do salonu 24.pl, gdyby nie wypowiedź, jakiej udzieliła "Rzeczypospolitej" profesor Magdalena Środa, filozof z Uniwersytetu Warszawskiego (specjalistka od etyki), która nie widzi w owej inicjatywie nic szczególnego:
   
"Jeśli ktoś czuje się dyskryminowany, to powinniśmy zrobić wszystko, żeby się tak nie czuł, o ile nie szkodzi to innym. Za Umberto Eco mogę powiedzieć, że jeśli śmieciarz uważa, iż nazywanie go śmieciarzem obraża go, to należy go określać jako np. operatora ekologicznego."
   
No tak, mieliśmy już doręczycieli zamiast listonoszy, konserwatorki powierzchni płaskich zamiast sprzątaczek, to możemy mieć również operatorów ekologicznych zamiast śmieciarzy, a panie do towarzystwa zamiast prostytutek. Przypomnę też, że krawat bywał nazywany  - nieco perwersyjnie - zwisem męskim, durszlak - cedzakiem a szlafrok - podomką, kiedy kilkanaście lat temu koniecznie chcieliśmy spolszczyć wszystkie obcojęzyczne nazwy, co nie odniosło pożądanego skutku, ale bardzo ułatwiło życie i pracę zarobkową licznym rzeszom satyryków, czyli - pozwolę sobie i ja na inwencję słowotwórczą - obserwatorów rzeczywistości, skupiających się na jej charakterystycznych, najczęściej humorystycznych aspektach.
   
Tylko czy aby prof. Środa na pewno zabrała głos na zadany jej temat?  Co innego przecież umowne ze swej istoty nazewnictwo, a co innego mogąca faktycznie ranić czyjeś uczucia dyskryminacja. Studentom z Manchesteru chodzi zaś nie o nowe definicje, lecz o to, aby w ogóle "odpłciowić" toalety, czego nie sposób uczynić z uwagi na to, że natura obdarzyła (nie tylko nasz zresztą) gatunek dwiema płciami i nie ma na to rady; można oczywiście operacyjnie ingerować w jej prawa, chociaż nie wszystkim się to podoba.
   
Czymś zupełnie innym jest natomiast uznanie, że każdy człowiek może używać takiej toalety, jakiej chce i jeśli kobieta koniecznie pragnie załatwić swoją potrzebę do pisuaru, to niechaj śmiało z niego korzysta, a mężczyzna niech z równą swobodą i poczuciem walki o słuszne prawa społeczne używa bidetu w towarzystwie przedstawicielek przeciwnej płci. O pardon, określenie "przeciwna" może kogoś urazić, więc może lepiej zastąpić je przymiotnikiem "druga", albo jeszcze bezpieczniej "inna".
   
Czy osiągając w ten sposób Himalaje tolerancji nie dyskryminujemy jednak przy okazji tych osób, które domagają się poszanowania ich praw jako właśnie kobiet i mężczyzn, którymi z dumą się czują?
   
Czyżby taka identyfikacja płciowa miała być obecnie powodem do wstydu i objawem przynależności do grona ludzi myślących i wartościujących w staroświecki, przestarzały, z pogardą odrzucany przez koryfeuszy nowoczesności sposób?
   
Dlaczego mamy za wszelką cenę schlebiać wyłącznie krzykliwym mniejszościom, usiłującym wmówić społeczeństwu, że to właśnie one zawsze i we wszystkim mają rację, więc koniecznie trzeba stosować się do  ich dobrych rad, aby sprostać zasadom usiłującego dzisiaj rządzić światem politycznego słuszniactwa?
   
Znakomicie skomentował w tejże "Rzeczypospolitej" postulaty orędowników poszanowania dobrego samopoczucia transseksualistów inny filozof, doktor Paweł Milcarek:
   
"Walka o zacieranie różnic między płciami, która trwa od dłuższego czasu, sięgnęła wreszcie poziomu pisuarów."

Jerzy Bukowski