Jestem jak najdalszy od populizmu (często niemal automatycznie określanego mianem taniego) i zawsze śmieszy mnie - chociaż wiem, że wielu rodaków raczej denerwuje - wyciąganie przez prasę brukową (ładniej zwaną tabloidami) zarobków bogatych ludzi i nieźle uposażonych grup zawodowych.
Bywają jednakowoż sytuacje, w których przysłowiowy nóż sam otwiera się w kieszeni. Oto "Super Express" poinformował, że borykające się z ogromnymi problemami finansowym kopalnie węgla w Polsce wydają miliony złotych na pensje działaczy związków zawodowych.
Okazuje się, że w największej spółce górniczej (Kompanii Węglowej) działa 180(!) różnych związków, których funkcjonowanie kosztowało w ubiegłym roku 20 milionów złotych. Na tę kwotę złożyły się - jak pisze "SE" - "wydatki na pensje związkowych liderów, utrzymanie ich biur, telefonów oraz delegacje - także te zagraniczne". Zawodowymi związkowcami jest tam 170 osób (tylko najmniejsze, liczące zaledwie po kilka osób związki nie mają etatów).
W Jastrzębskiej Spółce Węglowej średnia pensja każdego z 60 etatowych działaczy wynosi blisko 8 tysięcy zł brutto (plus trzynasta pensja, nagrody jubileuszowe, ekwiwalent za 6 lub 8 ton węgla), a rekordziści zarabiają nawet po 13 tysięcy, czyli niewiele mniej niż prezesi i kadra kierownicza. Średni zarobek górnika ścianowego nie przekracza zaś 5 tysięcy zł brutto.
Muszę przyznać, że dokonane przez "SE" zestawienie może wyprowadzić z równowagi nawet wielkiego zwolennika rozwoju ruchu związkowego. Oburzenie wywołują nie tyle nawet bardzo wysokie dochody działaczy, ile porażające dysproporcje w wynagrodzeniu za pracę pomiędzy ciężko tyrającymi z narażeniem życia i zdrowia wiele metrów pod ziemią górnikami dołowymi, a ludźmi, którzy świat oglądają głównie zza okien luksusowych samochodów i pięknych willi, dorównujących standardem limuzynom oraz domom bardzo zamożnych Polaków.
Być może uległem podczas lektury "SE" taniemu populizmowi, ale wcale się go w tym kontekście nie wypieram, ani nie wstydzę. Powinny być bowiem pewne granice przyzwoitości, zwłaszcza w kraju, w którym ruch związkowy odegrał tak ważną i piękną rolę w najnowszych dziejach.
Czy założycielom "Solidarności" chodziło o taką właśnie sprawiedliwość społeczną? Nie lubię tego pojęcia, ale pozwalam go sobie jednak użyć, bo idealnie pasuje do opisanej przez "Super Express" sytuacji, mającej niewątpliwy posmak skandalu.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE