Jak przywrócić dawny blask Wiśle, słusznie nazywanej królową polskich rzek? Takie pytanie coraz częściej zadają sobie samorządowcy z miast, leżących nad jej brzegami, a są to przecież wspaniałe metropolie, żeby wymienić chociaż Kraków, Warszawę, czy Gdańsk.
Niedawno zrodził się kolejny, bardzo oryginalny pomysł na ożywienie brzegów królowej polskich rzek. Posłanka do Parlamentu Europejskiego, Grażyna Staniszewska, zaproponowała uruchomienie mającego około 1200 kilometrów szlaku rowerowego: od zbiegu Czarnej i Białej Wisełki w miejscowości - nomen omen - Wisła aż do ujścia w Gdańsku. Przebiegałby on wzdłuż brzegów a tam gdzie to niemożliwe – poniżej wałów. Od głównego szlaku odchodziłyby kilku- lub kilkunastokilometrowe odnogi, prowadzące do ciekawych turystycznie miejscowości.
Realizację Wiślanej Trasy Rowerowej powinna wspomóc Unia Europejska, o co wywodząca się z Bielska-Białej europosłanka zamierza skutecznie zawalczyć w Brukseli i w Strasburgu. Tak olbrzymie przedsięwzięcie wymaga oczywiście włączenia się w nie wszystkich ośmiu województw, leżących nad Wisłą i setek gmin, przez które miałaby przebiegać trasa.
Jej walorem mogłoby być to, co z innego punktu widzenia stanowi wadę: Wisła jest jedną z największych nieuregulowanych jeszcze na całej swojej długości rzek europejskich. Jazda wzdłuż niej na rowerze byłaby więc ogromną atrakcją, także dla zagranicznych miłośników dwóch kółek, spragnionych widoku nieujarzmionej przyrody, a znudzonych oglądaniem betonowych nabrzeży rzek w swoich krajach.
Znając energię i zapał Grażyny Staniszewskiej jestem pewny, że zdoła on przekonać do swojego pomysłu zarówno europejskich, jak i rodzimych biurokratów. Podobno w kilku miastach uzyskała już przyrzeczenie wsparcia swej cennej inicjatywy.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE