Mam smutną satysfakcję, że pesymistyczne przewidywania, jakie snułem w zamieszczonym w portalu www.poland.us 16 września br. artykule pt. \"Pierwszy plasterek salami\" (podobną diagnozę postawił w tym samym portalu Waldemar Żyszkiewicz w zamieszczonym tego samego dnia tekście pt. \"Imperium kontraatakuje\") bardzo szybko zostały pozytywnie zweryfikowane.
Cenckiewicz przypomniał również, iż "9 września poseł PO Arkadiusz Rybicki w wywiadzie dla gdańskiej TVP mówił wprost, że Platforma żałuje, iż głosowała na Janusza Kurtykę i że to on jej głosami został wybrany na szefa IPN." Zdaniem gdańskiego historyka jest to najlepszy dowód na to, "że w całej sprawie nie chodzi o moją skromną osobę, ale prawdziwym celem jest Janusz Kurtyka."
Prezes Instytutu nie uderzył w tej sytuacji pięścią w stół, ale zaproponował Cenckiewiczowi pozostanie na stanowisku kierownika referatu badań naukowych, dokumentacji i zbiorów bibliotecznych. Ten jednak odmówił, ponieważ "tutaj gra nie idzie o mnie, ale o cały IPN. Moim zdaniem myślenie, że trzeba poświęcić mnie, aby ratować Instytut, to ślepa uliczka. W gruncie rzeczy chodzi o głowę prezesa IPN i przyszłość tej niezmiernie ważnej i potrzebnej instytucji."
Niejako w odpowiedzi na ten wywiad Instytut wydał komunikat, podpisany przez Mateusza Szpytmę, zastępcę dyrektora sekretariatu prezesa IPN, w którym czytamy:
"W związku z licznymi spekulacjami medialnymi Instytut Pamięci Narodowej dementuje pogłoski, jakoby przedstawiciele kierownictwa Platformy Obywatelskiej bądź Rządu wywierali nacisk na władze IPN w celu zwolnienia z pracy dr. Sławomira Cenckiewicza, łącząc tę kwestię z groźbą uszczuplenia budżetu IPN".
Wobec takiego obrotu wydarzeń, trudno nie zadać pytania, czy prezes Kurtyka nie postąpił nazbyt lękliwie. Jak pisałem w "Pierwszym plasterku salami", zmuszenie go do pożegnania się z Cenckiewiczem (nie mogę bowiem jakoś uwierzyć w brak politycznych nacisków) wcale nie oznacza bowiem usatysfakcjonowania i zaspokojenia krwiożerczych instynktów licznej i możnej rzeszy wrogów IPN.
Wręcz przeciwnie, widząc słabość kierownictwa tej instytucji, które skłonne jest poświęcić najbardziej znienawidzonych przez politycznie poprawny salon swoich pracowników, aby doraźnie ratować jego byt (przypomnę, że Instytut szantażowano odebraniem mu pokaźnej kwoty około 35 milionów złotych, gdyby nie pozbył się Cenckiewicza), z tym większym zapałem przystąpią oni do ataku na kolejnych naukowców.
Mam nadzieję, że prezes Kurtyka wyciągnie właściwe wnioski z tej przykrej lekcji pokory, jakiej udzieliła mu koalicja rządząca i udowodni w przyszłości, że potrafi równie stanowczo jak bezkompromisowo bronić swoich podwładnych. Jak najszybciej powinien też otrzymać jasną deklarację pełnego wsparcia ze strony wszystkich środowisk (nie tylko politycznych, chociaż Prawo i Sprawiedliwość ma tu niewątpliwie największą rolę do odegrania), których hasłem musi być teraz zawołanie: "ręce precz od IPN!".
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE