W Tychach zmarła urodzona 17 maja 1944 roku w niemieckim obozie Auschwitz II-Birkenau Barbara Puc, której poród odebrała m.in. zwana „matką matek” położna Stanisława Leszczyńska - poinformowała Polska Agencja Prasowa.
Jej ojciec pracował w fabryce lokomotyw w Chrzanowie. Został zatrzymany razem z będącą w trzecim miesiącu ciąży żoną 7 listopada 1943 roku. Oboje trafili do bloku 11, gdzie przebywali pół roku.
- Nie udowodniono im żadnej winy. Przeniesiono ich na Brzezinkę. Była to ich ostatnia wspólna podróż - 3,5 kilometra. Marzyli, planowali, co będzie, gdy urodzi się dziecko, jak dadzą na imię, jeśli będzie chłopiec, a jak, gdy dziewczynka. Ojciec pocieszał mamę: „nie martw się, wojna się skończy, ja wrócę i ułożymy sobie życie, będziemy szczęśliwi z dzieckiem”. Niestety, nie doszło do tego. Nigdy więcej się nie zobaczyli - relacjonowała w maju 2015 roku Barbara Puc (wszystkie cytaty za PAP).
Przy narodzinach były dwie więźniarki: Leszczyńska i doktor Irena Konieczna.
- Poród był bardzo ciężki. Mama mocno krwawiła. Pani Stanisława i dr Irena nie liczyły nawet, że przeżyjemy obie. Los był łaskawy. Wtedy otrzymałam numer na lewym podudziu: 79496. Leżałam z mamą na rewirze przez trzy miesiące. Pomimo koszmarnych warunków higienicznych byłam zdrowa - mówiła trzy lata temu.
„Po trzech miesiącach na rewir przyszedł lekarz obozowy Josef Mengele. Mała Basia została wyczytana jako dziecko, które miało trafić do Niemiec. Dziewczynkę odebrano matce i przekazano na blok, w którym oczekiwała na wywózkę. Nie przyjmowała jednak pokarmu. Dr Konieczna uprosiła Mengelego, by matka Basi mogła przychodzić i ją karmić” - czytamy w depeszy PAP.
- To było szczęście, że miała ze mną styczność. U dzieci eksperymentowano na oczach. Trzykrotnie zakropiono mi je. Dr Irena prosiła moją matkę, by odciągała nieco pokarmu i przemywała je, aby neutralizować chorobę - wspominała pani Barbara.
Matka bała się, że po wywiezieniu do Niemiec córka bezpowrotnie zaginie, poprosiła więc współwięźniów, aby poprawili dziecku obozowy tatuaż, bo wtedy łatwiej będzie ją mogła kiedyś odnaleźć. Nie musiała jednak szukać, ponieważ obie doczekały wejścia do obozu Armii Czerwonej 27 stycznia 1945 roku.
Po wyzwoleniu matka z córką wróciły do Chrzanowa.
- Czy to nie był cud przeżycia? Dziękuję Bogu, że nad nami czuwał - mówiła po latach Barbara Puc.
Jej ojciec nie dożył końca wojny.
„4 grudnia 1944 r. został przewieziony przez Niemców do obozu Mauthausen. Był ślusarzem i trafił do fabryki Messerschmitta. Zginął 24 kwietnia 1945 r. Matka zmarła 13 kwietnia 2014 r. w wieku 91 lat” - napisała PAP.
Stanisława Leszczyńska trafiła do Auschwitz po aresztowaniu całej rodziny, w której większość mężczyzn służyła w Narodowych Siłach Zbrojnych.
„W obozie została położną. Od wiosny 1943 r. do wyzwolenia w styczniu 1945 r. przyjęła na świat ponad 3 tys. dzieci różnej narodowości. Przy żadnym z porodów nie doszło do komplikacji. <Matka matek> otwarcie sprzeciwiła się Mengelemu, by każde dziecko urodzone w obozie zabijać po porodzie. Esesman nie wyciągnął konsekwencji z tego powodu” - czytamy w depeszy Polskiej Agencji Prasowej.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE