Za czasów mojej harcerskiej młodości popularne były dowcipne przyśpiewki z inteligentnym wykorzystaniem gry słów. Najwyżej ceniono te, w których pojawiały się sprytnie użyte wyrazy w mało wówczas znanych w Polsce językach obcych, skonfrontowane z ich polskimi, fonetycznymi odpowiednikami.
"Tomorrow, tomorrow,
a tum jeszcze nie oroł."
Przypomniała mi się ona, kiedy krajowe media przyniosły informację o kompletnie pijanym 50-letnim rolniku z Lubelszczyzny, który wracał po pracy do domu ciągnikiem. Był nieprzytomny do tego stopnia, że pomylił pole z drogą i... zaorał kawał asfaltu.
Jak z radością doniosły RMF i TVN 24, przejeżdżając w pobliżu rodzinnej wsi, wesoły włościanin przestał panować nad kierowanym przez siebie ciężkim pojazdem. Opuścił więc pług i wzorowo zaorał fragment lokalnej drogi, kładąc "skibę" na długości 40 metrów.
Pirata drogowego zatrzymała policja, stwierdzając prawie trzy promile alkoholu w jego krwi. Nie potrafił on wyjaśnić zdumionym policjantom, dlaczego znalazł się na szosie i wykonał na niej kawał dobrej, rolniczej roboty.
Wyrządzone przezeń znaczne straty są dopiero szacowane. Za jazdę po pijanemu i zniszczenie drogi traktorzyście grozi do dwóch lat pozbawienia wolności i długotrwałe pozbawienie uprawnień do kierowania jakimkolwiek pojazdem. Będzie też musiał pokryć koszty naprawy jezdni.
Wśród internetowych komentarzy na temat jego oryginalnego wyczynu pojawiają się pytania, co wart jest polski asfalt, skoro da się go tak łatwo zerwać przy pomocy rolniczego pługa.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE