Wielokrotnie pisałem już tutaj o regularnych atakach krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej” na prezesa Towarzystwa Parku im. doktora Henryka Jordana Kazimierza Cholewę. Do powtarzanych co pewien czas zarzutów o zbyt dużą liczbę popiersi w alei (galerii) Wielkich Polaków XX wieku doszedł kolejny: o to, że prawie dwóch lat stoi w niej stoi bez wymaganych zezwoleń maszt z flagą państwową.
Został on zamontowany przed odbywającymi się w Krakowie w 2016 roku Światowymi Dniami Młodzieży i miał zostać usunięty zaraz po nich, podobnie jak konfesjonały, przy których spowiadały wówczas setki księży. Stoi jednak nadal i kłuje w oczy dziennikarzy „GW’, którzy przypomnieli sobie o nim w roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości.
Do ich protestu przyłączyła się natychmiast grupa miejskich aktywistów, której od dawna nie w smak są popiersia polskich bohaterów. Kompletnie nie rozumiejąc idei, dla jakiej zakładał w 1889 roku ów park dr Jordan chcą pozbawić go jednej z dwóch przewidzianych dlań przez niego funkcji, czyli patriotyczno-wychowawczej, a pozostawić jedynie rekreacyjną.
Ubolewają, że oni na każdą instalację w parku muszą uzyskiwać stosowne zezwolenia, podczas gdy prezes Cholewa nie ma takowego na 9-metrowy maszt. Czyż naprawdę tak trudno jest im dostrzec różnicę pomiędzy urządzeniem zajmującego sporą powierzchnię placu zabaw, oczka wodnego, czy górki saneczkowej, a smukłym masztem?
Gdyby prezes Towarzystwa Parku im. doktora Henryka Jordana stawiał bez zezwolenia ogromne konstrukcje utrudniające poruszanie się po alejach, byłby to poważny powód do pryncypialnych sprzeciwów. Jeżeli komuś nie podoba się jednak biało-czerwona flaga na maszcie tylko dlatego, że powiewa ona w przepełnionym patriotyczną atmosferą miejscu bez urzędowego papierka, to można tylko z politowaniem pokiwać głową nad taką postawą.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE