Mogłoby się wydawać, że nagłośniony dzięki wyemitowanemu przez TVN filmowi pt. \"Trzech kumpli\" przypadek zdemaskowanego agenta peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa Lesława Maleszki powinien dać wiele do myślenia wszystkim, nawet najbardziej zawziętym przeciwnikom lustracji.
Turnau ma za nic udokumentowaną współpracę ks. Czajkowskiego z komunistyczną bezpieką, nie bierze pod uwagę nawet tego, że dobrowolnie wycofał się on z życia publicznego (którego był przez wiele lat aktywnym uczestnikiem) i nie zakwestionował stawianych mu zarzutów. Pisze wprawdzie, że "Michał przyznał się do grzechów, słabości i naiwności", ale puentuje to w zdumiewający sposób: "naiwny jest na pewno, jeżeli przez to rozumieć zasadę, że księdzu nie wolno odmówić żadnej prośbie o pomoc". I precyzuje, że może chodzić o "pomoc nie tylko duchową, choć tę przede wszystkim".
Trudno to rozumieć inaczej niż jako przyzwolenie na udzielanie pomocy SB (mówiąc wprost: donoszenie na bliźnich). No bo skoro jakiś funkcjonariusz poprosił jakiegoś księdza o przysługę w postaci poinformowania go, kto z jego znajomych judzi przeciw reżimowi, to nie powinien on - zgodnie z tezą Turnaua - odmawiać, ale opowiedzieć wszystko, co wie na ten temat.
Idąc dalej tym tropem należałoby uznać za obowiązek kapłana przyłożenie ręki do każdej zbrodni, o współudział w której zostanie poproszony, skoro "księdzu nie wolno odmówić żadnej prośbie o pomoc", niekoniecznie duchowej.
Rubryka, w której ukazał się ten kuriozalny tekst nosi tytuł "Jan Turnau do młodych". Zaiste, piękne wychowawcze przesłanie kieruje do polskiej młodzieży publicysta "Gazety Wyborczej". Czyżby - jako jej fachowiec od problemów religijnych - nie znał on ewangelicznego napomnienia: "roztropnymi bądźcie"?
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE