Najwyższe władze Rzeczypospolitej Polskiej i Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej zdołały - po wielu latach burzliwych i niekiedy dramatycznych negocjacji - doprowadzić do podpisania dokumentu w sprawie lokalizacji na terenie Polski elementów tarczy antyrakietowej.
Czyżby? Hola, hola! Jaka budowa? Jakie załatwienie sprawy? Jaki koniec negocjacji? Nieprzejednanym wrogiem tarczy jest przecież Mariusz Chmiel - wójt gminy Redzikowo, na terenie której ma ona powstać. A że w Polsce ciągle aktualne jest przysłowie: "pan na zagrodzie równy wojewodzie", to czekają nas jeszcze nieliche atrakcje. Nie po to odważnie walczyliśmy o demokrację i poszanowanie prawa samorządów do decydowania o losie ich gmin, żeby teraz ktoś sprzeciwiał się zdaniu wójta, reprezentującego ogół podobnie jak on myślących mieszkańców Redzikowa.
No i mamy klops, czy jak kto woli, pasztet. Trzeba będzie teraz udobruchać wójta, bo sądząc z jego ostatnich wypowiedzi, gotów jest on polec w słusznej sprawie niewpuszczenia Amerykanów na swój teren. Zaparł się i już! Nie reaguje nawet na modlitwy, jakie zanoszą do nieba duszpasterze z pobliskiego Słupska w intencji „nawrócenia” wszystkich przeciwników tarczy.
Ciekawy jestem, w jaki sposób najwyższe władze państwowe poradzą sobie z tym problemem tak, by sprostać ustaleniom, wynikającym z umowy ze światowym mocarstwem i jednocześnie nie urazić wójta oraz nie zlekceważyć zasad lokalnej demokracji. Kto wie, czy pertraktacje na linii Warszawa-Redzików nie będą obfitować w równie trudne momenty, jak negocjacje z Waszyngtonem.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE