Nie wiem, czy poważnemu generałowi, piastującemu bardzo ważną funkcję w aparacie państwowym przystoi uczestniczyć w telewizyjnym programie, którego główną atrakcją jest taplanie się w błocie, siedzenie w pełnych robaków pojemnikach na śmieci i jedzeniu baranich oczu oraz larw, ale jestem pewien, że nie wolno mu tego robić bez wcześniejszego uzyskania zgody swojego przełożonego.
To postępowanie dyskredytuje wysokiego rangą i funkcją oficera. O honorze przypomniał on sobie dopiero wówczas, kiedy obie sprawy nagłośnił "Dziennik" i dowiedział się o nich prezydent Lech Kaczyński. Sugestia głowy państwa była na tyle wyraźna, że gen. Polko podał się natychmiast do dymisji.
Była to jedyna rozsądna decyzja, jaką mógł podjąć w bardzo niekomfortowej dla siebie sytuacji, w którą sam się jednak wpędził. Sądzę, że niezadowolenie z jego postawy okaże mu cały korpus generalski Wojska Polskiego, bo nie przysporzył on ostatnio prestiżu armii, w której wcześniej zapisał chlubną kartę, znakomicie dowodząc elitarną jednostką "Grom".
Za niefrasobliwość trzeba nieraz zapłacić wysoką cenę. Przykre, że nie wiedział o tym tak dobry żołnierz, jak generał Roman Polko.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE