Takie metody sprawdzania wydajności pracy zawsze budzą kontrowersje. Jak poinformował portal Money.pl, pracownikom w sklepach sieci handlowej Biedronka w całym kraju na jeden dzień nałożono specjalne czujniki rejestrujące, jak wykonują swoje obowiązki służbowe.
- Badanie niby dobrowolne, ale ze strachu nikt się nie wyłamał. Rano kierownictwo poprosiło nas o przyjście do pokoju socjalnego, w którym czekali pracownicy jakiejś zewnętrznej firmy. Założyli nam aparaty do mierzenia pracy serca, które nosiliśmy przez cały dzień. Żadnego wyjaśnienia, czemu ma to służyć - powiedział portalowi jeden z pracowników.
Część kasjerek stwierdziła, że musiały chodzić bez biustonoszy, które przeszkadzałyby czujnikom.
Kierownictwo Biedronki twierdzi, że badanie zostało przeprowadzone w interesie samych pracowników.
„Holtery, czyli specjalne urządzenia mierzące wysiłek fizyczny, założono wszystkim: kasjerom, zastępcom kierowników oraz kierownikom sklepów. Zazwyczaj tego typu badanie zaleca się, gdy ktoś ma problemy z sercem. Podłączony do holtera pacjent nie musi leżeć, wprost przeciwnie, powinien wykonywać wszystkie codzienne czynności. Kasjerki nie dostały też informacji, czy osoby przy których muszą się rozebrać, by można było założyć holter, to lekarze. Przeprowadzający badanie zapowiedzieli jedynie, że <wyniki będą opracowywane zbiorowo>. Pracownicy bali się jednak, że firma chce sprawdzać każdego z nich osobno, dokładnie kontrolując, jak wywiązują się ze swoich obowiązków” - czytamy na stronie www.money.pl
Badanie miało określić koszt energetyczny na poszczególnych stanowiskach, co jest wymagane przez prawo pracy oraz posłużyć późniejszej analizie tych wyników i ewentualnemu wprowadzaniu zmian korzystnych dla pracowników.
„Podobne badania prowadzone są wśród np. górników, hutników, pracowników magazynów. Jeśli pracują w trudnych warunkach, to pracodawca musi zapewnić im w trakcie zmiany dodatkowy posiłek. Biedronka tłumaczy, że takie pomiary są przez nią zamawiane od wielu lat. Przeprowadza je łódzki Instytut Medycyny Pracy im. Prof. J. Nofera. Sieć stwierdza, że dotąd pracownicy przeciwko tego typu badaniom nie protestowali” - napisał portal, którego dziennikarzom udało się porozmawiać z kasjerami z trzech różnych sklepów tej sieci skarżących się na brak informacji o celu badania, zakładanie holterów w dostępnym dla wszystkich pracowników pomieszczeniu, przymus zdejmowania biustonoszy.
Reagując na te uwagi, Związek Zawodowy „Solidarność'80”. poprosił Biedronkę o wyjaśnienie z czego wynikał brak informacji skierowanej do kasjerów o celu i metodzie przeprowadzania badań.
- Obowiązkiem pracodawcy jest zatrudnić pracownika, który jest zdolny do wykonywania pracy na określonym stanowisku, także do pracy w szczególnych warunkach. Pracownik podejmując pracę, musi mieć zaświadczenie lekarza medycyny pracy. Na badanie kieruje pracodawca. Zaświadczenia są okresowe, co oznacza ze pracownicy przechodzą badania regularnie. Także po długiej chorobie muszą mieć dopuszczenie do pracy przez lekarza medycyny pracy - wyjaśniła w rozmowie z portalem mecenas Katarzyna Przyborowska.
„Inny adwokat, który nie zgodził się wystąpić pod nazwiskiem, przyznał, że nigdy nie słyszał o takich praktykach, jakie zastosowała Biedronka. Zastanawiał się, na jakich zasadach pracodawca przetwarza pozyskane w ten sposób dane osobowe. Problemem nie jest tu więc stricte to, że badanie przeprowadzono, ale wybór metody. Badanie holterem sprawia bowiem, że wykonująca je firma oraz Biedronka dostają pełną informację o stanie zdrowia pracownika. A to już dane wrażliwe, którymi niekoniecznie kasjerzy chcą się dzielić” - czytamy w portalu Moneu.pl.
Michał Klonowski
Polish Pages Daily News
Amerykański Portal Polaków
KATALOG FIRM W INTERNECIE