Na najstarszej lubelskiej nekropolii przy ulicy Lipowej, pożegnano prezesa Towarzystwa Jana Karskiego, senatora Kazimierza Pawełka, znanego dziennikarza i satyryka. Zmarł w zeszłą niedzielę 3 grudnia br. przeżywszy 81 lat.
Urodził się w 1936 roku w Bośni w rodzinie inteligenckiej. Już w szkole średniej współpracował z prasą krakowską. Po studiach na kierunku handlu zagranicznego w warszawskiej Szkole Głównej Planowania i Statystyki (poprzednio i obecnie -Szkole Głównej Handlowej) podjął pracę dziennikarską w krakowskim „Dzienniku Polskim”.
Od 1960 roku związał się z Lublinem i tutejszą prasą. Najbardziej twórczy okres jego kariery zawodowej wiązał się z „Kurierem Lubelskim”, w redakcji którego spędził 18 lat (1982-2001). Zaczynał jako publicysta, by poprzez sekretarza redakcji zostać redaktorem naczelnym. W tej roli doprowadził do sprywatyzowania gazety i jej dynamicznego rozwoju. Uczynił „Kurier Lubelski” najbardziej znaną popołudniówką pozawarszawską. Kierując „Kurierem” konsekwentnie przestrzegał zasady apolityczności i wiązania gazety z jakąkolwiek partią polityczną.
Drugą pasją Kazimierza Pawełka była profesja satyryka. Największe sukcesy odnosił z legendarnym kabaretem „Czart”, dla którego napisał ponad dwadzieścia programów. Z jego tekstów piosenek i skeczów obficie korzystały kabarety „Mixtura”, „Jeż”, wojskowy „Korkociąg” czy warszawska „Ajencja”, a okazjonalnie warszawski kabaret „Pod Egidą”. Była autorem kilkudziesięciu satyrycznych szopek noworocznych. Przed transformacją ustrojową, w czasach funkcjonowania cenzury (Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk”) był satyrykiem, w którego teksty ingerowano najczęściej (ponad 700 ingerencji).
W 2001 roku został wybrany do Senatu RP V kadencji. Zajmował się w izbie wyższej sprawami środków masowej komunikacji, kultury oraz emigracji i Polonii. Odpowiadał m.in. za polską grupę etniczną na Białorusi. Odwiedzał także Stany Zjednoczone. Zażegnywał m.in. konflikt, który zagrażał dostępności TV Polonia dla Polonii amerykańskiej.
Kazimierz Pawełek w połowie lat 90. poznał Jana Karskiego, z którym połączyła go nić sympatii. Po śmierci bohatera był współzałożycielem Towarzystwa Jana Karskiego oraz przez cały czas prezesem. Nic zatem dziwnego, że żegnany był przez Waldemara Piaseckiego, przewodniczącego wykonawczego tegoż Towarzystwa w takich słowach:
"W bogatym życiu Mego Przyjaciela, Kazia Pawełka był wątek szczególnie mi bliski, bo związany z innym Moim Przyjacielem Profesorem - Janem Karskim, bohaterem jakich niewielu Polska miała w swej historii."
Kiedy Jan Karski zaczął odwiedzać Polskę po transformacji ustrojowej, miałem zaszczyt Mu w tym towarzyszyć. Profesor poznając pierwsze osoby w Polsce, poznać chciał także moich przyjaciół. Dość naturalnie jednym z pierwszych był Redaktor Kazimierz Pawełek.
Przedstawiłem ich sobie latem 1995 roku, kiedy Jan Karski honorowany był doktoratem honoris causa UMCS. Byli przy tym Dana i Jacek Kuroniowie. Jacek kandydował w wyborach prezydenckich mając całkowite poparcie Profesora. W tłumie profesury i oficjeli nie było jak pogadać, więc odłożyliśmy to na dzień następny. Była to rozmowa serdeczna. Obaj Panowie znaleźli nić porozumienia, w czym znacząco dopomógł ulubiony koktajl Karskiego ‘Manhattan’.
Profesora Jana Karskiego z senatorem Kazimierzem Pawełkiem połączyła nić sympatii. Po śmierci bohatera, senator został prezesem powstałego Towarzystwa Jana Karskiego i pozostał nim do końca. Foto: Waldemar Piasecki.
Podczas kolejnych wizyt w Lublinie Profesor zawsze znajdował czas dla Redaktora, a ich relacje się pogłębiały. Karski przyjął nawet zaproszenie Pawełka do redakcji „Kuriera Lubelskiego”. Spotkanie z zespołem poprzedzone było śniadaniem, na które podano ulubiony przez Profesora pasztet z gęsich wątróbek, które jakiś cudem wcześnie zdobył gospodarz, a pani prowadząca redakcyjny bufet przez noc przetworzyła w produkt finalny. Wizyta w „Kurierze” wypadła świetnie.
Potem, w 1998 roku Kazio przykładał rękę do premiery książki Jana Karskiego „Wielkie mocarstwa wobec Polski” na Zamku Lubelskim. W następnym zaś roku do premiery wojennego bestselleru Karskiego „Tajnego państwa”, znów na Zamku. Do obu książek sam też dołożyłem swoje trzy grosze więc było mi szczególnie przyjemnie, że mój Lublin, tak celebruje wielkiego Polaka, a Kazio jest w awangardzie tych uczuć.
Krótko po śmierci Jana Karskiego, już z senatorem Kazimierzem Pawełkiem i gronem przyjaciół Profesora zakładaliśmy w Kazimierzu Dolnym i Lublinie – Towarzystwo Jana Karskiego. Kazio został jego prezesem i pozostał do końca.
W tej roli robił wszystko dla kultywowania pamięci Bohatera oraz Jego dzieła. Przede wszystkim – corocznego procedowania Nagrody Orła Jana Karskiego, ustanowionej przez samego Profesora. Kazimierz, jako aktywny członek Kapituły Nagrody, nie ustawał w ideach, do kogóż Orły mają lecieć w latach kolejnych.
Pamiętam Jego zaangażowanie w przyznanie Nagrody wybitnej włoskiej dziennikarce Orianie Fallaci. Kiedy jej kandydatura się wyłoniła, inny zacny członek Kapituły Tadeusz Mazowiecki, wyraził obawę o reakcje na taki wybór i ewentualne konsekwencje. Świat był pod wrażeniem kolejnych książek Oriany, w których rozprawiała się z megatermizmem islamskim i aspiracjami uczynienia z Europy – Eurarabii. Obrady były burzliwe, a senator Pawełek przekonywał, że od tej nagrody, bomby terrorystów nie zaczną w Polsce wybuchać. Ostatecznie Orzeł do niej poszybował.
Prezes Towarzystwa wręczał tez osobiście Orła kolejnemu laureatowi kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi na scenie Teatru Słowackiego w Krakowie. We wszystkich kolejnych miał swój udział. Pamiętam jak w lipcu tego roku rozmawialiśmy o wręczaniu Nagrody bohaterskiemu księdzu Ibrahimowi Al-Sabbghowi z ogarniętego wojną Aleppo i planowanym wręczeniu rabinowi Abrahamowi Skórce, liderowi światowego dialogu judeochrześcijańskiego, przyjacielowi z Buenos Aires papieża Franciszka.
Kazio był oczywiście pierwszym, który otrzymywał kolejne dwa tomy biografii Jana Karskiego „Jedno życie”, sprawdzając od razu czy nie zapomniałem o dedykacji.
Złożony chorobą, miał świadomość swoje sytuacji. Podczas naszego lipcowego spotkania powiedział, że to już pewnie ostatnie. Zaprotestowałem, żeby nie gadał głupstw, bo jesienią będę jeszcze raz w Lublinie, z okazji obchodów 75-lecia Misji Jana Karskiego, w tym odsłaniania w Izbicy monumentu dedykowanego Bohaterowi. Niestety nie dojechałem, bo sam trafiłem w objęcie doktorów.
Odszedł w niedzielę 3 grudnia, kiedy odsłaniano pomnik Karskiego w Izbicy. Jest w tym jakaś metafizyka. Kiedy ślad pamięci po jednym moim przyjacielu materializował się, drugi przyjaciel odchodził. Nie chcę paradoksu tej symboliki ani analizować, ani jej rozumieć. Do wiadomości – przyjąć muszę. To boli. […]
Był przede wszystkim przyjacielem, na którego zawsze można było liczyć oraz człowiekiem absolutnej lojalności zawodowej, co w dziennikarstwie jest na pewno wartością ponadstandardową. Był też człowiekiem robiącym o wiele więcej dla innych niż siebie, często koniunkturalnie wykorzystywanym. Nie raz musiał się o tym przekonywać. Miał też niesłychaną motywację zadaniową. Dla Niego nie było spraw niemożliwych. Jeżeli ktoś mówił Mu: „Skacz”, nie pytał: „Po co?”, tylko: „Jak wysoko”. Takich ludzie nie już w nadmiarze.
Ostatnie lata były dla Niego cierpieniem, które znosił godnie. […]
Zakończę akcentem zawodowym. Znając przygody Kazimierza Pawełka z cenzurą , która ingerowała w niemal każdy Jego tekst kabaretowy i podziwiając Jego hart ducha w tych zmaganiach, postanowiłem zrobić z nim wywiad o tytule „Moje życie z cenzurą”. Czas był taki, że w idącej ku normalności Polsce, wprowadzono właśnie możliwość zaskarżania decyzji Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk do sądu. Postanowiliśmy z Kaziem to przetestować.
Tekst rozpoczynała inwokacja mego rozmówcy:
„Kochana cenzuro, niech Bóg ci wybaczy,
że zdejmując wszystko nie zdjęłaś mi gaci”
Potem były liczne przykłady. Między innymi taki, jak to cenzura (wojskowa) zakwestionowała muzykę Mikisa Teodorakisa to tekstu zaproponowanego przez Kazimierza Pawełka. Dlaczego? Bo kompozytor był Grekiem, a Grecja – jak ustalił cenzor – należała do NATO. Czyli była śmiertelnym wrogiem Polski.
Kończyła się ta rozmowa specyficznym mottem.
Otóż Kazio, zakomunikował, że skoro Jego związki z cenzurą są „ponadczasowe”, a żyć wiecznie nie zamierza, zadbał już o inskrypcje nagrobną. Za chwilę usłyszałem:
"Tu leży satyryk, zapamiętaj sobie,
Albowiem cenzura – zdjęła mu nagrobek”.
Wywiad został w całości zdjęty przez lubelską cenzurę, a sprawę w sądzie przegraliśmy. Mieliśmy jednak nieco zabawy.
Nie wiem czy nie popełniam w tym miejscu, w tej okoliczności i tym cytatem Twego motta jakiegoś nietaktu.
Podejrzewam jednak, Kaziu, że słuchając, uśmiechasz się.
Żegnaj Przyjacielu!
Wypijcie z Janem Karskim za mnie ‘Manhattana’.
W uroczystościach pogrzebowych rozpoczętych mszą, a zakończonych złożeniem prochów Kazimierza Pawełka w ścianie kolumbarium uczestniczyło ponad pół tysiąca osób. Nie zbrakło kondolencji i wieńców od Senatu RP, wojewody lubelskiego. Wyrazy żalu i współczucia przekazała także pani minister Anna Maria Anders, córka generała Władysława Andersa.
Odszedł znakomity dziennikarz i satyryk, oddany sprawom Polski i Polonii parlamentarzysta. Przede wszystkim zaś człowiek dobra i honoru.
Takim będzie zapamiętany.
KATALOG FIRM W INTERNECIE