KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 21 listopada, 2024   I   09:28:14 AM EST   I   Janusza, Marii, Reginy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Wojna z chipsami

04 sierpnia, 2008

Polskie dzieci nie są jeszcze wprawdzie tak grube, jak spora część amerykańskich nastolatków, ale nadmierna otyłość powoli staje się coraz poważniejszym problemem także i dla nich.

W przaśnych czasach PRL uczniowie dostawali do szkoły kanapki z wędliną (bez konserwantów), z serem, dżemem bądź z marmoladą, a na dużej przerwie mogli wyskoczyć do pobliskiego sklepiku, aby kupić słone paluszki, obwarzanka, drożdżówkę lub pączka i popić takie drugie śniadanie oranżadą, w Krakowie popularnie zwaną krachlą.    

Od kiedy budujemy nad Wisłą kapitalizm, w wielu szkołach pojawiły się sklepiki, oferujące dzieciom przede wszystkim ulubione przez nich chipsy, batony, czekoladę, oraz napoje typu: cola, sprite, fanta. Ponieważ są one nagminnie reklamowane w telewizji i w przeznaczonej dla nastolatków prasie, zdecydowanie wygrywają z tradycyjną bułką z szynką.    

Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że są to niezbyt zdrowe produkty,  zwłaszcza jeśli spożywa się je systematycznie i w dużych ilościach. Nic więc dziwnego, że dietetycy i lekarze-pediatrzy coraz intensywniej zaczynają przestrzegać rodziców, aby starali się wyrabiać w swoich dzieciach zdrowe nawyki żywnościowe.     

Chcąc zapobiec upodobnieniu się naszych nastolatków do amerykańskich grubasków, dyrekcje niektórych szkół stawiają warunki dzierżawcom działających na ich terenie sklepików. Trudno jest jednak skutecznie walczyć z prawami wolnego rynku i z przemożnymi wpływami reklamowymi. Jeżeli ulubionych chipsów i fanty nie będzie można kupić w szkole, to spragniony ich uczeń zawsze znajdzie czas na wyskoczenie do najbliższego sklepu, gdzie nabędzie je w dowolnym wyborze i ilości.    

Z badań Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że już co czwarty krakowski uczeń ma kłopot z otyłością. Dlatego właśnie radny z tego miasta, Bartłomiej Garda z Platformy Obywatelskiej, przygotował projekt uchwały, ograniczającej ich dostęp do niezdrowego jedzenia. Gdyby lokalny samorząd podzielił jego zdanie, ze szkolnych sklepików zniknęłyby mało pożywne, a za to wysokokaloryczne produkty. Zamiast nich pojawiłyby się serki, jogurty z muesli, soki owocowe i warzywne, maślanka, kefir, kanapki z chudą wędliną, pieczonym mięsem, pastą rybną i jajeczną, świeże oraz suszone owoce, warzywa.    

Ciekawy jestem, czy w Radzie Miasta Krakowa rozpęta się na ten temat polityczna dyskusja, czy też dojdzie raczej do rzeczowego consensusu dla dobra i zdrowia dzieci.

Jerzy Bukowski