Generał Czesław Kiszczak ma kolejne powody do zmartwienia. Instytut Pamięci Narodowej ujawnił bowiem, że jest w posiadaniu dokumentów, dotyczących jego pobytu - jako oficera Informacji Wojskowej - w Londynie od listopada 1946 do sierpnia 1947 roku. W sporządzonym przezeń raporcie z tego wyjazdu pisał, że jego celem była „filtracja zgłaszających się na wyjazd do Polski byłych żołnierzy polskich sił zbrojnych”.
"Polski Londyn" całkiem na serio dopuszczał wówczas możliwość wybuchu III wojny światowej i będącej jej pożądanym rezultatem zmiany narzuconego Polsce oraz krajom wschodniej Europy po 1945 roku porządku politycznego. Informacji Wojskowej zależało więc na jego skłóceniu i skompromitowaniu.
Głównym zadaniem Kiszczaka była z pewnością dwutorowa działalność: zniechęcanie do powrotu do Polski osób uznanych przez reżim komunistyczny za "niereformowalnych" wrogów oraz namawianie do przyjazdu młodych oficerów i żołnierzy, którzy mogliby nie tylko włączyć się w budowanie socjalizmu nad Wisłą, ale także przekazywać IW i Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego cenne informacje o "polskim Londynie".
On sam odrzuca takie podejrzenia, twierdząc że był w Anglii zwykłym urzędnikiem, załatwiającym formalności związane z powrotem żołnierzy do kraju. Nowemu rządowi w Warszawie zależało bowiem na zasileniu wojska doświadczonymi oficerami i podoficerami.
W te zapewnienia nie wierzą jednak historycy. Doradca prezesa IPN dr hab. Antoni Dudek zauważył, że paradoksalnie Kiszczak mógł uratować wiele osób, bo sprawił, że do Polski nie wrócili dzięki jego działalności ludzie, których los byłby w kraju z góry przesądzony. Wystarczy przypomnieć tragiczny los wielu wybitnych oficerów, którzy dali się skusić sprytnym podszeptom delegowanych do Londynu funkcjonariuszy IW lub nie wytrzymali długiej rozłąki z ojczyzną i wkrótce po przyjeździe do Polski zapełnili areszty oraz więzienia, kończąc niekiedy życie przed plutonami egzekucyjnymi.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE