KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 21 listopada, 2024   I   09:13:16 AM EST   I   Janusza, Marii, Reginy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Nieumyślny Kiszczak

18 lipca, 2008

- No to już koniec. Mam nadzieję, że w sądzie już się nie spotkamy. Co najwyżej w knajpie przy wódce i zakąsce, bo na to mnie jeszcze stać - powiedział dziennikarzom poza kamerami wyraźnie rozluźniony i zadowolony generał Czesław Kiszczak, komentując umorzenie przez Sąd Okręgowy w Warszawie postępowanie przeciw niemu sprawy, w której był oskarżony o przyczynienie się do śmierci 9 górników w kopalni \"Wujek\" 16 grudnia 1981 roku.

- Nie wierzę, że człowiek tak inteligentny jak Kiszczak działał nieumyślnie. Nieumyślnie można przypalić mleko. Wiedział, co może być, kiedy rzucał ZOMO przeciw górnikom. Ja bym nie kupił od generała auta, ale kupiłbym od niego łóżko. To musi być cudowne łoże, skoro on w nim może spać po tym, co zrobił - oburzał się na sądowym korytarzu Czesław Kłosek, jeden z górników, rannych podczas pacyfikacji "Wujka".    

Zdziwienie i rozgoryczenie większości obecnej podczas ogłaszania wyroku publiczności spowodowało nie tyle umorzenie sprawy (tego można się było spodziewać), ile zastosowana przez skład orzekający argumentacja, dotycząca tajnego szyfrogramu, jaki wysłał gen. Kiszczak 13 grudnia 1981 roku do jednostek MO i ZOMO, mających pacyfikować zakłady pracy, które podjęły strajk po ogłoszeniu stanu wojennego.    

Jak powiedział przewodniczący składu orzekającego, sędzia Ireneusz Szulewicz w ustnym uzasadnieniu wyroku, zarzut, by gen. Kiszczak wydał szyfrogram bez podstawy prawnej, jest chybiony. Powołał się na opinię Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który uchylając poprzedni wyrok wobec Kiszczaka ocenił, że dekret o stanie wojennym "stanowił prawo obowiązujące od chwili jego uchwalenia, a nie zaś - ogłoszenia" (dekret ogłoszono w "Dzienniku Ustaw" dopiero 17 grudnia 1981 roku).
   
Sąd uznał, że szyfrogram nie był rozkazem, lecz tylko powieleniem dekretu - z jednym zastrzeżeniem: gen. Kiszczak dopisał na szyfrogramie, że strzelanie jest możliwe jedynie wobec zagrożenia życia milicjantów.    

- Jeśli uznajemy, że szyfrogram jest powieleniem obowiązującego dekretu o stanie wojennym i uznajemy, że samo prawne dopuszczenie użycia broni palnej przez oddziały zwarte MO było przestępstwem - a to nastąpiło przecież w dekrecie - to odpowiadać za to mogą osoby, które uchwaliły dekret bądź podżegały do jego wydania; a w tym procesie oskarżony takiego zarzutu nie ma - oświadczył sędzia.    

Warto przypomnieć, że gen. Kiszczak już wkrótce zasiądzie na ławie oskarżonych w  kolejnym procesie: przeciwko żyjącym jeszcze członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Będzie wraz z nimi sądzony właśnie za bezprawne wydanie owego dekretu przez Radę Państwa PRL podczas trwania sesji Sejmu, jak również za udział w związku przestępczym o charakterze zbrojnym, działającym na szkodę państwa i jego obywateli. Istnieje więc szansa - logiczna z prawnego, chociaż nieco dziwaczna ze zdroworozsądkowego punktu widzenia - na ukaranie Kiszczaka-nielegalnego prawodawcy, mimo że umorzono postępowanie przeciwko Kiszczakowi-wykonawcy.    

Zauważył to także sędzia Szulewicz, mówiąc iż na oskarżonym ciąży przynajmniej pośrednia odpowiedzialność za matactwa i ukrywanie prawdziwych sprawców tragedii. Zwrócił również uwagę, że gen. Kiszczak zabronił użycia broni w "Wujku", gdy 16 grudnia  1981 roku zwracał się o to do niego szef katowickiej MO pułkownik Jerzy Gruba; mimo to członkowie plutonu specjalnego ZOMO użyli broni. Według sądu, mogli mieć oni przekonanie, że ich działanie było prawidłowe i akceptowane przez przełożonych, skoro nie wycofano ich z akcji w "Wujku", choć dzień wcześniej strzelali oni także - na szczęście bez tak tragicznych następstw - w kopalni "Manifest Lipcowy".    

Przewodniczący składu orzekającego podkreślił, że warunkiem uznania przestępstw aparatu władzy PRL za nieprzedawniającą się na normalnych zasadach zbrodnię komunistyczną, jest ich umyślność, a czyn gen. Kiszczaka sąd uznał za nieumyślny. Przyznał, że kłóci się to z poczuciem sprawiedliwości, ale wyjaśnił, że polskie prawo przewiduje, iż czyny nieumyślne ludzi aparatu władzy PRL przedawniają się na ogólnych zasadach, czyli po pięciu latach od ich popełnienia. Żadna z ustaw wprowadzonych po 1990 roku nie wprowadziła zaś przedłużenia karalności nieumyślnych przestępstw.    

Obecny w sądzie przywódca strajku w kopalni "Wujek" Stanisław Płatek nazwał wyrok "piłatowym" i "nijakim".     

- Nie chciałbym powiedzieć, że to hańba dla polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale skandal to adekwatne stwierdzenie - powiedział dziennikarzom.     

Przyznał, że wprawdzie gen. Kiszczak zakazał płk. Grubie otwarcia ognia, ale potem nie zrobił niczego, by rozliczyć go za niewykonanie rozkazu. Wyraził zdziwienie, że milicjanci z "Wujka" są już prawomocnie skazani, a przełożeni nie ponoszą żadnej kary. Dodał, że sprawa "Wujka" musi wrócić w procesie twórców stanu wojennego, który ma rozpocząć się we wrześniu.    

Pełnomocnik oskarżycieli mecenas Maciej Bednarkiewicz zapowiedział złożenie apelacji, bo "całkowicie nie zgadza się" z sądem, aby gen. Kiszczak popełnił swój czyn nieumyślnie i by nie była to zbrodnia komunistyczna. Dodał, że taki czyn można popełnić także "przez zaniechanie i taki fakt miał miejsce".    
 
- Przyjęcie, że oskarżony działał nieumyślnie, jest dowodem braku podstawowej wiedzy historycznej ze strony sądu - ocenił.     

Podkreślił, że gen. Kiszczak nagrodził tych, którzy nie wykonali jego rozkazu wycofania się z "Wujka"; nie mieli też oni wtedy procesów.    

A Czesław Kłosek zaapelował w sądowym korytarzu do gen. Kiszczaka, by "przyszedł do >Wujka< i powiedział, co zrobił".    

- Nie ukrywaj się za plecami lekarzy. Przyjdź w mundurze jako człowiek honoru i spójrz w oczy tym, których skrzywdziłeś.    

Emocje górników są zrozumiałe, bo - jak powiedział Krzysztof Pluszczyk z Komitetu Pamięci Górników "Wujka" - "to jest coś tragicznego, bo na razie skazano tylko tych, którzy strzelali".    

Teraz cała nadzieja w tym samym Sądzie Okręgowym w Warszawie, który będzie orzekał w sprawie autorów stanu wojennego. Jeżeli uznano by ich za niewinnych, to można byłoby w przyszłości zwalniać od odpowiedzialności karnej rodziców, którzy dali swoim dzieciom ostre noże, którymi te poraniły później swoich równieśników w piaskownicy. Czy winę takich rodziców również osądzono by jako nieumyślną?

Jerzy Bukowski