KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 21 listopada, 2024   I   09:10:57 AM EST   I   Janusza, Marii, Reginy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Nie wolno pochwalać barbarzyństwa

16 lipca, 2008

Dziwi mnie spora liczba głosów aprobujących w mediach i w portalach internetowych całej Europy zniszczenie przez jednego ze zwiedzających nowo otwarty gabinet Madame Tussaud w Berlinie woskowej figury Adolfa Hitlera.

Podnoszenie chuligańskiego wybryku w galerii sztuki do rangi moralnego sprzeciwu (wobec czego?) jest pozbawioną jakichkolwiek racjonalnych podstaw próbą znalezienia uzasadnienia dla aktu zwykłego wandalizmu.    

Przypomina to protest, z jakim mieliśmy niedawno do czynienia w Toruniu. Marszałek województwa kujawsko-pomorskiego domagał się wstrzymania otwarcia w tamtejszej galerii Wozownia - podległej jego urzędowi - wystawy, poświęconej pierwotnemu znaczeniu swastyki (opisałem to w artykule pt. "Kontrowersyjna swastyka", zamieszczonym w portalu poland.us 31 maja).    

Muzea oraz inne instytucje upowszechniające kulturę mają obowiązek prezentowania różnych dzieł sztuki i nie ma to nic wspólnego z głoszeniem żadnej ideologii. Gdyby władze Berlina chciały postawić pomnik Hitlera na Alexander Platz,  toruńscy plastycy wyeksponować zaś swastykę na ulicach swojego miasta, akty sprzeciwu byłyby zrozumiałe i w pełni uzasadnione.     

A tak na marginesie: zawsze zastanawia mnie, dlaczego z równym oburzeniem jak śladów po nazizmie nie usuwa się z polskiej przestrzeni publicznej pozostałości po komunizmie: stojących jeszcze w wielu miejscach pomników sowieckich zbrodniarzy (choćby generała Karola Świerczewskiego w Bieszczadach), czy peerelowskich patronów ulic, placów, mostów, instytucji społecznych.    

Niszczenie wyeksponowanej w przeznaczonym do tego miejscu woskowej figury postaci, która jednoznacznie kojarzy się ze zbrodniami ludobójstwa, zabranianie przedstawiania historii swastyki (warto pamiętać, że zanim przywłaszczyli ją i niemal utożsamili ze swoją ideologią niemieccy naziści była ona totemicznym znakiem szczęścia dla Słowian i Hindusów) na wystawie, czy w ogóle domaganie się usunięcia z muzeów i galerii  wszystkiego, co symbolizuje czarne karty w dziejach ludzkości jest przejawem kompletnego niezrozumienia roli i zadań sztuki.
   
Czy mamy pozbyć się stamtąd wizerunków (często będących arcydziełami malarstwa i rzeźby) takich ludzi, jak Hitler, Stalin, Pol Pot, Kim Ir Sen, a z dawniejszych czasów Kaligula, Sardanapal, Borgiowie i setki innych dlatego, że popełniali zbrodnie? Takie myślenie określało się w latach mojej młodości jako „poplątanie z pomieszaniem”.    

Znacznie bardziej oburzające jest natomiast bezczeszczenie - rzekomo w imię swobody twórczej - symboli religijnych przez pseudoartystów, którzy chcą w taki sposób szybko uzyskać sławę i popularność. O ile jestem jeszcze w stanie zrozumieć prowadzące niekiedy do niszczycielskich zapędów emocje obrażonych takimi dziełami osób, o tyle godni napiętnowania są dla mnie szukający taniego poklasku wrogowie umieszczania w muzeach i galeriach portretów oraz rzeźb największych zbrodniarzy w historii gatunku ludzkiego.    

Rozumując w tak absurdalny sposób, trzeba byłoby zmieniać muzealne ekspozycje po każdym historycznym zakręcie, dając tym samym dowód całkowitej ignorancji oraz nieumiejętności odróżnienia dwóch zupełnie różnych ról, jakie może pełnić ta sama rzeźba w galerii sztuki i na cokole przy głównej ulicy miasta.
   
Jerzy Bukowski