Za czasów narzucania Polakom komunistycznej ideologii bardzo chętnie cytowano jedną z podstawowych tez marksizmu: \"ilość przechodzi w jakość\". Była ona z naukowego punktu widzenia całkowicie bezsensowna, ale mimo to ma do dzisiaj swoich gorących zwolenników, na szczęście coraz mniej licznych.
Okazało się, że spadła wprawdzie w ciągu minionego roku liczba tych pierwszych, ale podwoił się za to odsetek wiernych regularnie przyjmujących komunię świętą. Świadczy to o głębokim przeżywaniu tajemnicy wiary i chęci pełnego identyfikowania się ze swoim kościołem.
Instytut Studiów Kościoła Katolickiego przeprowadził natomiast badania statystyczne, z których wynika, że Polacy spowiadają się o wiele częściej niż wierni z innych krajów (przeciętnie siedem razy w roku, a spora część co miesiąc lub nawet przed każdym przystąpienie do stołu Pańskiego).
Nie jest więc tak źle z polskim katolicyzmem, któremu stawia się od wielu lat zarzut powierzchowności. Owszem, rodacy Jana Pawła II raczej nie pochylają się nad dziełami teologów, wolą uczestnictwo w ceremoniach od lektury Ewangelii, nie zawsze rozumieją konieczność przestrzegania religijnych nakazów w codziennym życiu (zwłaszcza publicznym), ale mają silnie zakorzenioną potrzebę łączności z Kościołem jako pośrednikiem w kontaktach z Bogiem.
Wedle socjologów i psychologów religii, Polacy są nawet przesadnie wyczuleni na punkcie swoich sumień, niepotrzebnie spowiadając się z lekkich grzechów, do których rozgrzeszenia nie jest konieczne uklęknięcie przed konfesjonałem. Lepsze jednak to niż niewrażliwość, skutkująca nie tylko religijną, ale także społeczną i rodzinną znieczulicą.
Jedno jest pewne i optymistyczne: polski katolicyzm należy traktować w jakościowych, nie zaś w ilościowych kategoriach.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE