Po tragedii na obozie harcerskim w pomorskim Suszku w internecie objawiło się mnóstwo samozwańczych specjalistów od organizowania letniego wypoczynku w warunkach puszczańskich. Jedni pomstują na organizatorów z Łódzkiego Okręgu Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, że zorganizowali obóz w środku lasu, drudzy wyrzucają im brak odpowiedniej reakcji na zbliżające się zagrożenie, inni zwracają uwagę na to, że sił natury nie da się okiełznać, trudno więc mówić o błędach kadry instruktorskiej obozu.
Ten konkretny przypadek będzie na pewno szczegółowo analizowany, przeprowadzone zostanie także prokuratorskie śledztwo, na którego wyniki należy spokojnie poczekać. Emocje są złym doradcą, a uogólnienia nie sprzyjają szukaniu prawdy, zwłaszcza jeżeli dokonuje się ich nazbyt pochopnie.
Bardzo mądrze napisał w rozkazie wydanym kilka godzin po tragedii przewodniczący ZHR harcmistrz profesor Grzegorz Nowik:
„Człowiek jest bezradny wobec potęgi i sił natury. Z pokorą stajemy wobec tego faktu w momentach dla nas najboleśniejszych. Stawiamy sobie pytanie - czy mogliśmy uczynić coś jeszcze, aby tego uniknąć, aby temu zapobiec?”
Właśnie na to ostatnie pytanie będą musieli odpowiedzieć nie tylko instruktorzy kierujący obozem w Suszku oraz ich przełożeni, ale także prokuratorzy i specjaliści od klęsk żywiołowych. Mając do dyspozycji wszystkie dane, będą mogli fachowo i obiektywnie ocenić całą sytuację z wszelkimi jej kontekstami, żeby stwierdzić, czy mieliśmy w niej do czynienia z jakimś ludzkim błędem, czy też po raz kolejny człowiek przegrał z naturą. Lepiej więc cierpliwie poczekać na ich ustalenia, a nie wydawać naprędce oceny oparte nie na twardych faktach, ale na czczych domysłach, a bywa że i na sympatii bądź antypatii do puszczańskiego stylu obozowania.
Prowadziłem w latach 70. i 80. minionego wieku kilkadziesiąt letnich i zimowych obozów harcerskich. Zdarzały się na nich wypadki okolicznościach, w których można było mówić o zapewnieniu pełnego bezpieczeństwa uczestnikom, przeżywaliśmy też dramatyczne chwili bardzo poważnego zagrożenia pożarem lub wichurą, a właśnie wtedy nic nikomu się nie stało.
Oczywiście, można w ogóle zakazać organizacji obozów, albo ustanowić dla ich organizatorów tak restrykcyjne przepisy, że harcerki i harcerze pozostaną w domach lub będą spędzać czas w warunkach przypominających kolonie, czyli w solidnych budynkach. Ale czy o to chodzi? A poza tym w bezpiecznych z pozoru czterech ścianach też mogą zdarzyć się wypadki ze śmiertelnymi włącznie.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE