KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 21 listopada, 2024   I   01:39:12 PM EST   I   Janusza, Marii, Reginy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Zagrożony IPN

06 lipca, 2008

Tego można się było spodziewać. Książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka \"SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii\" jeszcze nie trafiła do ustawiających się po nią w kolejce czytelników, a już pojawiły się dwa projekty ukarania Instytutu Pamięci Narodowej za jej wydanie.

Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe chcą zmiany ustawy o IPN tak, aby nie powstawały w nim publikacje, które - jak to ujął szef klubu parlamentarnego PSL, Stanisław Żelichowski, w wywiadzie dla TVN 24 - "służą do politycznego linczu". Ten cel można by osiągnąć poprzez pozbawienie Instytutu funkcji prokuratorskich (wiążących się z lustracją) i pozostawienie w nim jedynie pionów archiwalnego oraz badawczego.   

 Podobne opinie głoszą politycy PO. Nie wiedzą wprawdzie jeszcze, jak skutecznie ograniczyć kompetencje tej instytucji, ale są pewni, że należy to jak najszybciej uczynić, ponieważ - zdaniem wiceszefa klubu Platformy, Grzegorza Dolniaka, wypowiedzianego w tej samej stacji telewizyjnej - "IPN w obecnym kształcie się nie sprawdził; miał się zająć badaniem historii, a nie ferowaniem wyroków".    

Wrogowie Instytutu są tak zaangażowani w walkę z nim, że nie dostrzegają niekonsekwencji swoich stanowisk. Jeżeli chcą ukrócić przede wszystkim możliwość wydawania przezeń prac naukowych, powinni raczej postulować likwidację Biura Edukacji Publicznej i ograniczenie dostępu do archiwów, a nie pionu prokuratorskiego. Ale kto by się przejmował takimi drobiazgami, kiedy trzeba ratować Polskę przed nieodpowiedzialnymi burzycielami narodowych mitów?    

Żeby móc liczyć na ustawodawczy sukces w tej materii, koalicjanci muszą się porozumieć z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, bez którego nie odrzucą pewnego weta prezydenta. I są gotowi iść na taki układ, byle tylko pod egidą IPN nie ukazywały się już "zakazane książki".    

O taki consensus nie będzie jednak łatwo, ponieważ SLD już od dawna (i trzeba przyznać, że konsekwentnie) stawia dalej idący wniosek: likwidację Instytutu i przekazanie zgromadzonych w nim materiałów do Archiwum Akt Nowych. Ten krok jest zaś dla polityków PO i PSL - przynajmniej na razie - zbyt radykalny. Zdają sobie bowiem doskonale sprawę, że nawet w swoich elektoratach nie uzyskaliby dla niego poparcia. Jeszcze w trakcie kampanii wyborczej wielu z nich głosiło przecież potrzebę powszechnego otwarcia archiwów IPN.
   
Może dlatego szef klubu Platformy Zbigniew Chlebowski wypowiedział się w tej sprawie (również przed kamerą TVN 24) znacznie ostrożniej, a premier Donald Tusk w programie TVP „Tomasz Lis na żywo” stwierdził, że jego partia nie zamierza na razie nowelizować ustawy o IPN. Jak widać, PO nie ma jeszcze wypracowanego w tej sprawie jednego stanowiska i możemy wkrótce być świadkami ciekawej dyskusji wewnątrzpartyjnej oraz w ramach koalicji rządzącej o dalszych losach Instytutu.    

Prawo i Sprawiedliwość ostrzega, że Platforma zhańbiłaby się na lata, przykładając rękę do zmian, mających na celu ograniczenie (nie mówiąc już o całkowitej likwidacji) IPN. Broniąc prawa do swobody badań naukowych, wytyka obu partiom koalicyjnym cenzorskie zapędy i odpiera zarzuty, jakoby książka Cenckiewicza i Gontarczyka powstała na polityczne zamówienie PiS.    

Stało się więc to, co słusznie przewidywało wielu publicystów na długo przed ukazaniem się tego dzieła: wydanie go przez IPN (czyli wypełnienie statutowych obowiązków przez tę instytucję) posłużyło jego wrogom jako znakomity pretekst do podjęcia ofensywy przeciw niemu i próby zohydzenia go rodakom. Naiwnością byłoby sądzić, że merytoryczna analiza treści książki o związkach Lecha Wałęsy z peerelowską bezpieką może mieć jakiekolwiek znaczenie dla żywo i namiętnie zaangażowanych w tę dyskusję stron.

Jerzy Bukowski