KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Wtorek, 26 listopada, 2024   I   11:40:14 PM EST   I   Leona, Leonarda, Lesławy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Rachunki z restauracji i butla gazowa

08 sierpnia, 2017

Ujawnianie kolejnych taśm z nagraniami prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej i związanych z nimi prezesów wielkich spółek państwowych odbywanych w stołecznej restauracji „Sowa &Przyjaciele” ukazuje bezmiar moralnej degrengolady ludzi, którzy rządzili Polską przez wiele lat i kierowali przedsiębiorstwami o strategicznym znaczeniu.

Tym, co mnie szczególnie uderzyło i wzmogło obrzydzenie do uczestników biesiad, podczas których knajackim językiem załatwiono indywidualne oraz partyjne interesy, był sposób płacenia za luksusowe dania i napitki. Należący do finansowej czołówki w naszym kraju biznesmeni i zarabiający duże pieniądze politycy nie wahali się pokrywać rachunków za wykwintne potrawy oraz trunki z kieszeni podatników, w dodatku usprawiedliwiając się przed samymi sobą, że skoro rozmowa była państwowej wagi, to za posiłek można płacić z państwowej - czyli naszej - kieszeni.

Natychmiast przypomniałem sobie pewną historię, która na zawsze utkwiła mi w pamięci. Myślę, że warto ją przytoczyć w kontekście tego, co napisałem wyżej.

W latach 80. ubiegłego wieku współpracowałem w niezależnych strukturach harcerskich z wieloma podobnie myślącymi instruktorami z całej Polski. Szczególnie zaprzyjaźniłem się z kadrą 208. Warszawskiego Szczepu Drużyn Harcerskich i Zuchowych im. Batalionu „Parasol”, do której należeli m.in. późniejszy prezydent Bronisław Komorowski i jego małżonka.
Pewnego razu odwiedziłem ich obóz gdzieś na północy Polski. Komendantem był harcmistrz Stanisław Czopowicz, w latach 1980-82 przewodniczący Rady Porozumienia Kręgów Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego zwanych harcerską „Solidarnością”, a po ich samorozwiązaniu się jeden z liderów wiernego ideałom przedwojennego skautingu, antykomunistycznego Ruchu Harcerskiego.

Był późny wieczór, kończyło się spotkanie Rady Obozu, kiedy wszedłem do namiotu Staszka. Ucieszył się, że będziemy mogli swobodnie pogadać o najbliższych zamierzeniach Ruchu. Jego podwładni powoli rozchodzili się, a komendant powiedział do mnie:

- Poczekaj moment, już będziemy knuć przeciw komunie, tylko zmienię butlę gazową.

Dla wyjaśnienia młodszym czytelnikom: takie butle o różnej pojemności służyły w polowych warunkach jako kuchenki lub źródło światła.

- A co, kończy się w niej gaz? - zapytałem.

- Nie, ale teraz będziemy rozmawiać prywatnie, więc nie mogę korzystać z butli kupionej za pieniądze uczestników obozu.
Tę historię dedykuję wszystkim, którzy lekką ręką sięgają do naszej wspólnej kasy. Ileż mogła kosztować taka butla? A jednak Staszek uznał, że i w tak drobnej sprawie trzeba być do gruntu uczciwym, zwłaszcza jeżeli jest się wychowawcą młodzieży.
Mam nadzieję, że są jeszcze w naszym życiu publicznym tacy ludzie.
 


Jerzy Bukowski

Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News