Grupa warszawskich naukowców, skupiona w Towarzystwie Miłośników Historii, zabiega o ekshumację zwłok generała broni Władysława Sikorskiego i poddanie jego czaszki badaniu przy użyciu tomografii komputerowej. Celem byłoby ustalenie, czy premier rządu RP na Uchodźstwie i Wódz Naczelny rzeczywiście zginął w katastrofie lotniczej, czy też od strzału w głowę na pokładzie samolotu, jeszcze przed jego startem.
Ponieważ inicjatywa TMH spotkała się już z pozytywnym odzewem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a kardynał Stanisław Dziwisz uzależnił swoją zgodę na otwarcie spoczywającej w podziemiach królewskiej katedry na Wawelu trumny od stanowiska władz państwowych, rysuje się poważna szansa zapełnienia jednej z najciekawszych białych plam w historii XX wieku.
Okoliczności śmierci gen. Sikorskiego nadal budzą bowiem poważne wątpliwości historyków, podsycone ostatnio decyzją Brytyjczyków o przedłużeniu aż do 2050 roku moratorium na odtajnienie będących w ich posiadaniu akt, dotyczących wydarzeń, jakie miały miejsce 4 lipca 1943 roku w Gibraltarze. Trudno też marzyć o wglądzie w niezwykle prawdopodobnie interesujące dokumenty sowieckie na ten temat, spoczywające w moskiewskich archiwach.
Idealną okazją do przeprowadzenia stosownych badań zwłok gen. Sikorskiego była ich ekshumacja z cmentarza Newark w 1993 roku. Niestety, nie skorzystano z niej z uwagi na nieprzejednane stanowisko strony brytyjskiej. Upływ czasu zmniejsza wprawdzie szanse ustalenia przyczyn śmierci premiera rządu RP na Uchodźstwie, ale - jak zapewniają specjaliści - postęp medycyny sądowej jest w ostatnich latach tak znaczny, że jest jeszcze realna szansa na to.
Oficjalnie przyczyną śmierci był wypadek lotniczy. Liberator z generałem na pokładzie wpadł do morza w 16 sekund po stracie. W tę wersję nie wierzy jednak wielu ekspertów. Zdaniem profesora Jerzego Maryniaka z Politechniki Warszawskiej samolot był sprawny przez cały okres lotu i nie uległ wypadkowi, tylko po prostu wodował. Podobny wniosek płynie z brytyjskich ekspertyz samolotu. Są one całkowicie sprzeczne z zeznaniami jedynego ocalałego uczestnika wypadku, czeskiego pilota Eduarda Prchala.
Jedna z często podnoszonych hipotez zakłada, że gen. Sikorski oraz inni pasażerowie Liberatora zginęli tuż po wejściu do niego, jeszcze na pasie startowym, a pilot umiejętnie posadził maszynę na falach i zdołał się z niej wydobyć. Potwierdzać ją miały ponoć ściśle tajne, wstępne oględziny zwłok, których dokonano tuż po katastrofie.
Komu mogło zależeć na śmierci gen. Sikorskiego? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Sytuacja polityczna w Europie była w połowie 1943 roku niezwykle skomplikowana. Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych między Polską a Związkiem Sowieckim (bezpośrednią przyczyną stało się odkrycie grobów w Katyniu) nieprzejednana postawa władz RP w Londynie mogła być solą w oku zarówno naszym sprzymierzeńcom, jak i wrogom. Stalin planował już wówczas stworzenie podległego sobie polskiego rządu, składającego się z komunistów. Uosabiane przez premiera Sikorskiego legalne władze RP na Uchodźstwie były przeszkodą w realizacji tego planu. Niemcy widzieli w nim zdeklarowanego wroga, dla Anglików jego upór w obronie sprawy polskiej mógł być kłopotliwy.
Były również próby obarczenia winą za zgładzenie gen. Sikorskiego (jeżeli przyjąć, że to, co wydarzyło się w Gibraltarze, nie było zwykłą katastrofą lotniczą) jego rodzimych oponentów politycznych. Pretensje mieli do niego odsunięci od władzy po 1939 roku piłsudczycy, nie cierpieli go komuniści. Ten trop wydaje się jednak mało prawdopodobny, choćby tylko z uwagi na brak realnych możliwości przeprowadzenia zamachu przez samych Polaków.
Śmierć generała Władysława Sikorskiego jest jedną z największych tajemnic najnowszej historii (nie tylko Polski). Może nadszedł już wreszcie czas na jej rozjaśnienie, nawet bez sięgania do nadal szczelnie przed nami zamkniętych archiwów brytyjskich? Jeżeli okazałoby się zaś, że nie zginął on w rezultacie katastrofy lotniczej, polskie władze miałyby znakomite uzasadnienie do wystąpienia z kategorycznym wnioskiem do rządu Jej Królewskiej Mości o zdjęcie klauzuli tajności z archiwalnych zapisów na temat tego, co naprawdę zdarzyło się 4 lipca 1943 roku w Gibraltarze.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE