KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 21 listopada, 2024   I   02:03:50 PM EST   I   Janusza, Marii, Reginy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Spór o \"Generała Nila\"

27 czerwca, 2008

Trudne zadanie staje przed twórcami każdego filmu fabularnego, czy serialu telewizyjnego, opartego na wydarzeniach z najnowszej historii, których bohaterowie (lub ich potomkowie) jeszcze żyją.

Z takim problemem muszą się teraz zmierzyć Tadeusz Drewno (producent) i Ryszard Bugajski (reżyser) filmu pt. "Generał Nil", poświęconego dramatycznym losom jednego z najważniejszych dowódców sił zbrojnych Polski Podziemnej (najpierw w Armii Krajowej, później na czele antykomunistycznej organizacji "NIE") - Emila Augusta Fieldorfa, zamordowanego przez komunistyczny reżim Polski Ludowej. Z inicjatywą jego nakręcenia wystąpiła Fundacja Filmowa Armii Krajowej, do realizacji przystąpiła Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych.    

Wydawało się, że powierzenie reżyserii znakomitemu artyście, znanemu choćby z takich dzieł, jak obsypany wieloma nagrodami film "Przesłuchanie", czy spektakl Sceny Faktu Teatru Telewizji Polskiej "Śmierć rotmistrza Pileckiego" nie wywoła żadnych protestów. Okazało się jednak, że z poważnymi pretensjami wystąpiła córka generała "Nila" - Maria Fieldorf-Czarska.    

W opublikowanym przez "Nasz Dziennik" liście do Tadeusza Drewny napisała m.in.:    

Z niesmakiem zapoznałam się z "drugą wersją" scenariusza filmu, poprzedzoną Pana wyjaśnieniem, że zawiera poprawki, które "udało się przeforsować u reżysera (dość upartego)". Już ta wstępna uwaga nie zapowiadała nic dobrego, treść potwierdziła najgorsze obawy. Jeśli dobrze rozumiem sytuację, to pan reżyser postanowił zrobić film "autorski", czyli taki, w którym liczy się jego "wizja", a jeśli jakieś fakty do tej wizji nie pasują, to tym gorzej dla faktów.    

W ostatnim zdaniu zawarty jest zasadniczy problem, dotyczący nie tylko tego konkretnego dzieła sztuki filmowej, ale wszystkich fabuł, powstających na kanwie historycznych wydarzeń, a dający się streścić w pytaniu: co wolno w tej materii   producentowi, scenarzyście i reżyserowi?    

Twórcy "Generała Nila" podkreślają, że ich zamiarem jest zrobienie rzetelnego filmu, opartego na faktach, ale zarazem interesującego dla widzów (w dobrym tego słowa znaczeniu sensacyjnego). Życiorys gen. Fieldorfa jest bowiem gotowym scenariuszem na intrygujący obraz, w którym można przedstawić dramatyczne sceny z wojennych i tuż powojennych dziejów Polski.     
Pani Fieldorf-Czarska krytycznie odnosi się do tego pomysłu:    

Jeśli panowie chcecie robić film autorski, to oczywiście nie moja sprawa, pod warunkiem, że nie będzie tam mojego Ojca, mojej Mamy, mojej Siostry i mnie. To może być na przykład film "Generał Kowalski". Nie życzę sobie jednak zmyślonych, wątpliwych scen z udziałem moich najbliższych Zmarłych - przez szacunek dla Nich. Wykorzystam też wszystkie dostępne mi środki prawne, by nie dopuścić do emisji takiego filmu, a w razie potrzeby gotowa jestem wystąpić przeciwko jego producentowi z powództwa cywilnego, w obronie dóbr osobistych.    

Córka generała nie ogranicza się do ogólnych zarzutów, ale precyzyjnie wylicza w swym liście 17 dostrzeżonych przez nią błędów. Powołuje się także na potwierdzające jej pretensje uwagi, jakie zgłosił do scenariusza doktor habilitowany Marek Ney-Krwawicz z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, jeden z najwybitniejszych znawców historii AK, zwłaszcza jej Komendy Głównej.    

Ze smutkiem patrzę na spór wokół filmu, który powinien budzić zgoła inne uczucia i stanowić ważny element tzw. polityki historycznej, którą uprawia się na bardzo różne sposoby, również poprzez dzieła sztuki.     

Z jednej strony mamy słusznie walczącą o dobre imię swojego ojca i szacunek dla faktów z jego biografii córkę, z drugiej uznanego reżysera, wsławionego wieloma wiernymi historii obrazami filmowymi i telewizyjnymi. Ma on niewątpliwe prawo do swoistej "licentia poetica", oczywiście pod warunkiem niewypaczania prawdy o kluczowych zdarzeniach. Nie sposób też jednak nie przyznać racji pani Fieldorf-Czarskiej, kiedy pisze:    

Każdy film o generale "Nilu" będzie historyczny, czy to się reżyserowi podoba, czy nie. Z tego filmu młodzież będzie się uczyć historii, bo młodzież nie wie, co to jest "licentia poetica" w wersji reżysera. Zapamięta nieprawdziwe sceny i ryzykowne dialogi, nie dowie się w końcu, dlaczego "Nil" został zamordowany, utrwali nieprawdę, która potem będzie już nie do sprostowania.

Jerzy Bukowski