- Home >
- WIADOMOŚCI >
- Polska
Śledztwo w sprawie podejrzenia Wałęsy o ujawnienie tajnych dokumentów
Stanisław Dębicki 31 maja, 2017
Prokuratura wszczęła - po zawiadomieniu od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - śledztwo w sprawie podejrzenia przestępstwa ujawnienia tajnych dokumentów przez Lecha Wałęsę - dowiedział się reporter Radia RMF FM.
„Chodzi o dokument Urzędu Ochrony Państwa z adnotacją <tajne>, który znalazł się na profilu społecznościowym byłego prezydenta. Śledczy muszą ustalić między innymi, w jaki sposób Lech Wałęsa wszedł w posiadanie tego dokumentu, czy to on go opublikował, a także, czy miał świadomość, że jest tajny i mógł w ten sposób złamać prawo. Do tego niezbędne będzie przede wszystkim przesłuchanie byłego prezydenta” - czytamy na stronie internetowej RMF.
Skan materiału UOP znalazł się na facebookowym profilu Wałęsy jako dowód inwigilowania go przez peerelowską Służbę Bezpieczeństwa. Jest to pochodzące z 1990 roku pismo szefa UOP w Gdańsku Adama Hodysza do ówczesnego szefa Urzędu Andrzeja Milczanowskiego, z którego wynika, że działające w latach 1982-1989 elitarne Biuro Studiów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych kupiło działkę obok posiadłości przewodniczącego NSZZ „Solidarność” w pomorskich Zdunowicach w celu prowadzenia jego kontroli operacyjnej.
„Po analizie przeprowadzonej przez funkcjonariuszy ABW okazało się, że jeden z egzemplarzy tego dokumentu, znajdujący się w archiwach Agencji, wciąż ma klauzulę niejawności na poziomie <tajne>. Natomiast Lech Wałęsa opublikował drugą wersję - kopię, której w zasobach archiwalnych nie odnaleziono. ABW przesłała śledczym wyniki swojej kwerendy, a także informacje na temat powstania w UOP tajnego dokumentu” - napisano na stronie RMF.
Zdaniem dziennikarzy „Faktu” materiał pochodzi zapewne ze zdekompletowanej w 1992 roku teczki byłego Prezydenta RP.
„Powszechnie wiadomo, że były prezydent <sprywatyzował> mnóstwo dokumentów dotyczących jego samego i czołowych polityków Wybrzeża” - czytamy w „Fakcie”.
Wałęsa zapytany przez „Rzeczpospolitą”, skąd pochodzą publikowane przez niego dokumenty, odparł:
„- Z IPN oraz od dziennikarzy z lat 90. Wszystkie mam legalnie. Część tych dokumentów krążyła w internecie.”
Zaprzeczył, że pochodzą one z jego teczki, którą wypożyczył w trakcie prezydentury i miał oddać zdekompletowaną.
„- Ja tamtych dokumentów nawet dokładnie nie przeglądałem. Przeglądali moi ministrowie. To były ksera. To też są odbitki” - przekonywał Lech Wałęsa w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Teraz nad tą sprawą pochylą się prokuratorzy.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE