KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 21 listopada, 2024   I   01:44:53 PM EST   I   Janusza, Marii, Reginy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Wiarygodny świstek

16 czerwca, 2008

Stare powiedzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia jest wciąż aktualne. Na ten sam problem można bowiem spojrzeć zupełnie inaczej w zależności od tego, jakie wnioski chce się wyciągnąć, a raczej jaką tezę pragnie się udowodnić.

Wedle tej zasady archiwa Instytutu Pamięci Narodowej raz traktowane są z pogardą, kiedy indziej natomiast z pełnym zaufaniem. Jeśli ktoś np. bezgranicznie wierzy Lechowi Wałęsie, napisana o nim na podstawie pozostałych po Służbie Bezpieczeństwa PRL dokumentach książka jest dla niego kompletnie niewiarygodna, a jej autorzy niegodni miana historyków, skoro babrają się w komunistycznym bagnie i ufają treści wyciąganych zeń dokumentów.     

Kiedy w tym samym zasobie archiwalnym znajdzie się jednak nagle mały świstek (choćby i "po siedem razy kserowany", jak w niezapomnianym stylu określił Ksiądz Prymas Józef Glemp akta na temat arcybiskupa Stanisława Wielgusa), dotyczący inwigilacji tegoż Wałęsy przez bezpiekę, podnosi się go z triumfem i ogłasza jako koronny dowód jego niewinności, a zarazem naukowej ignorancji Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, chociaż oni również korzystali z zapisków, pochodzących z tego samego źródła.    

Jak widać, jedno jest tylko niezmienne: piszący prace w oparciu m.in. o esbeckie źródła historycy zawsze obrywają za rzekomy brak kompetencji.    

Znakomicie podsumował ten schizofreniczny stosunek do zawartości archiwów IPN Rafał Ziemkiewicz w swoim blogu:    

"Miesięcznik >Focus< przypomniał ubecki papier, który przypadkiem Towarzystwu podpasował i okazało się, że jednak nie wszystkie świstki były fałszowane, nie wszyscy esbecy dezinformowali i niekiedy można stwierdzenia żywcem cytowane z teczki traktować niczym prawdę objawioną.    

Na całą kilkusetstronicową książkę Cenckiewicza i Gontarczyka, przytaczającą kilkaset rozmaitych dokumentów z różnych czasów, wystarcza jeden donos kapusia i jedna opinia esbeka na tyle niskiej rangi, że raczej nie wtajemniczanego w tajemnice operacji bezpośrednio przez niego niekontrolowanych. Oto dowód, którego ujawnienie (choć był znany od dawna) ostatecznie przesądza sprawę i co do niewinności Wałęsy nie ma już żadnych wątpliwości."    

Trudno byłoby cokolwiek dodawać do tak przejrzystego i sugestywnego komentarza.
   
Jerzy Bukowski