Ciekawy jestem, jak czują się teraz krytycy zbytniego – ich zdaniem – zaangażowania się Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w sprawy Gruzji, kiedy z docierających z Tbilisi informacji wynika, że to ingerencja Polski, Litwy i Łotwy zapobiegła zbrojnej interwencji Rosji w tym kraju.
Jak twierdzi rosyjska niezależna publicystka Julia Łatynina, która właśnie wróciła z Tbilisi, Rosjanie przygotowywali się do wysadzenia z początkiem maja desantu w wąwozie Kodori – jedynej części Abchazji kontrolowanej przez wojska Gruzji. Jej zdaniem ten scenariusz, w wyniku którego mogłoby dojść do nieobliczalnych konsekwencji politycznych na Kaukazie, został udaremniony przez „gorączkową, wahadłową dyplomację Zachodu”, przez który należy rozumieć nowe państwa członkowskie Unii Europejskiej
Wśród przywódców tych krajów główna rolę odegrał prezydent największego z nich, umiejętnie wciągając do współpracy Litwę i Łotwę. Ten wspólny front zapobiegł poważnemu kryzysowi w jednym z najbardziej zapalnych punktów świata.
Z tej perspektywy zrozumiałe staje się niedawne, bardzo ostre przemówienie, jakie wygłosił Kaczyński w Tbilisi, deklarując pełne poparcie dla zachowania przez Gruzję integralności terytorialnej.
Prezydent RP po raz kolejny udowodnił, że jest mężem stanu, potrafiącym działać równie skutecznie, jak dyskretnie i cieszącym się ogromnym autorytetem w naszej części Europy.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE