Bywają takie wypowiedzi polityków, po których jakikolwiek komentarz jest zbyteczny, ponieważ zawarta w nich dawka absurdu wytrąca oręż z ręki najwybitniejszym komentatorom i publicystom, a także zawodowym prześmiewcom. Trudno je nawet nazwać skandalicznymi, bo to zbyt słabe i nie bardzo adekwatne określenie.
Zapytany, co o tym sądzi, Klich powiedział dziennikarzowi "GW": "Jeśli naprawdę jest tak, jak napisaliście, to sytuacja polskiej Marynarki Wojennej rzeczywiście jest poważna".
Nie żartuję, nie przesadzam, nie wyrywam jego słów z kontekstu. Po prostu dokładnie je cytuję.
Odpowiadający za stan naszej armii, czyli za bezpieczeństwo Rzeczypospolitej i jej obywateli minister beztrosko przyznaje, że dowiedział się o dramatycznym położeniu jednej z podległych mu struktur z prasy! Nie widzi w tym jednak nic zdrożnego, nie czuje, że skompromitował się i to bardzo poważnie w oczach opinii publicznej, nie przeprasza, nie tłumaczy swoich zaniedbań. Uspokaja tylko czytelników "GW", że wkrótce zapozna się z rzeczywistym stanem Marynarki Wojennej, którym wcześniej najwyraźniej niespecjalnie się interesował.
Nie skomentuję tej wypowiedzi Klicha, bo nie jestem Sławomirem Mrożkiem, Stanisławem Bareją, ani Maciejem Rybińskim. Kiedy przypominam sobie jednak liczne doniesienia medialne o jego dotychczasowej aktywności, polegającej głównie na odczytach, spotkaniach, udziale w rocznicowych obchodach (niekoniecznie związanych z historią oręża polskiego), wizytowaniu naszych kontyngentów w Iraku i w Afganistanie, itp., zaczynam rozumieć, dlaczego nie zdołał się on jeszcze zapoznać z tym, za co przecież konstytucyjnie odpowiada.
Pozostaje więc jedynie żywić nadzieję, iż w najbliższym czasie Polska nie zostanie przez nikogo zbrojnie zaatakowana, bo gdyby tak się, nie daj Boże stało, marnie widzę szanse naszej armii w starciu z jakimkolwiek agresorem, zwłaszcza na morzach i oceanach.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE