Mocnym akcentem zakończyła kolejny sezon Scena Faktu Teatru Telewizji Polskiej. Bohaterem spektaklu Pawła Mossakowskiego pt. \"Pseudonim Anoda\" w reżyserii Mariusza Malca był jeden z najdzielniejszych żołnierzy Polski Podziemnej - Jan Rodowicz. Uczestnik legendarnych akcji pod Arsenałem i Celestynowem, dowódca pododdziału w złożonym głównie z harcerzy Szarych Szeregów i wsławionego w Powstaniu Warszawskim batalionu \"Zośka\", kawaler Srebrnego Krzyża Orderu Virtuti Militari przeżył najgorszy - wydawałoby się - okres niemieckiej okupacji, by zginąć z rąk funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w styczniu 1949 roku.
Po zakończeniu wojny porucznik Rodowicz niezwłocznie zapisał się na Politechnikę Warszawską, gdzie z powodzeniem studiował elektrotechnikę i architekturę. Wiedział bowiem, że trzeba jak najszybciej nadrobić czas nauki, który zabrali mu okupanci. Wierzył, że nowa Polska będzie potrzebować młodych, wykształconych i energicznych ludzi o wysokim morale.
Nie przewidział jednak, że jego bohaterska przeszłość tragicznie zaciąży nad przyszłością. Jako znany i szanowany żołnierz Polski Podziemnej, pozostawał pod baczną kontrolą gruntującego swoją władzę w Warszawie komunistycznego reżimu. Jego funkcjonariuszom nie spodobało się zwłaszcza to, że "Anoda" w jawny sposób kultywował pamięć swoich towarzyszy broni, grupując wokół siebie tych spośród nich, którzy przeżyli wojnę, a pomagając przy ekshumacji poległych. Słusznie postrzegali go jako autorytet, przyciągający młodych, ideowych ludzi, zwłaszcza że jego wujem był generał dywizji Władysław Bortnowski.
Aresztowano go w wigilię Bożego Narodzenia 1948 roku. Do dzisiaj nie wiadomo, jakie były jego dalsze losy, chociaż z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że bezpieka chciała go albo pozyskać do współpracy, albo złamać psychicznie. Nie udało jej się ani jedno, ani drugie, więc po dwóch tygodniach brutalnych przesłuchań (niezwykle realistycznie przedstawionych w spektaklu telewizyjnym) Rodowicz już nie żył.
Funkcjonariusze MBP nie zgodzili się na sekcję zwłok, podając jako powód śmierci samobójstwo przez wyskoczenie z drugiego piętra budynku ich siedziby przy ulicy Koszykowej. Usiłowali też rozpuścić plotkę, że "Anoda" w chwili słabości sypnął podczas śledztwa swoich kolegów i w poczuciu winy za zdradę zdecydował się na taki desperacki krok. Nikt, kto go wcześniej znał nie uwierzył oczywiście w tę wersję, a kiedy rodzina i przyjaciele potajemnie w jakiś czas po pogrzebie ekshumowali ciało Rodowicza, oglądający je lekarz stwierdził, że przyczyną zgonu było ciężkie pobicie.
Jestem pełen uznania dla Telewizji Polskiej za regularne przypominanie rodakom najpiękniejszych postaci z naszych najnowszych dziejów. Kolejne premiery Sceny Faktu - chociaż różne pod względem artystycznego poziomu - stanowią znakomite lekcje historii dla najmłodszej widowni. Cieszy mnie też, że mają one znakomitą, liczoną w kilku milionach odbiorców frekwencję.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE