Lech Wałęsa odmówił przekazania swych próbek pisma Instytutowi Pamięci Narodowej - dowiedział się Onet.
„Ekspertyza grafologiczna jest kluczowa w badaniu wiarygodności dokumentów wskazujących, że były prezydent w latach 70. był agentem komunistycznej bezpieki. Opóźnia się ogłoszenie przez IPN wyników badań autentyczności dokumentów odnalezionych w lutym w domu gen. Czesława Kiszczaka, byłego szefa komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. W dokumentach znalazł się oryginał teczki tajnego współpracownika o pseudonimie <Bolek>. Jej zawartość wskazuje na to, że <Bolek> to były prezydent Lech Wałęsa. W teczce jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z SB, podpisane: Lech Wałęsa <Bolek>. Według dokumentów, Wałęsa pozostawał informatorem bezpieki w latach 1970-76 - był wówczas młodym, nieznanym robotnikiem. Za informacje miał brać pieniądze. W teczce są liczne doniesienia <Bolka> wobec poszczególnych osób oraz notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z nim. Większość z kilkudziesięciu dokumentów jest napisana odręcznie” - czytamy w portalu.
Wałęsa wielokrotnie zaprzeczał, że współpracował z peerelowską bezpieką twierdząc, że to jej funkcjonariusze pisali za niego donosy i pobierali pieniądze. W ten sposób - jego zdaniem - chcieli go skompromitować, a przy okazji zarobić „na lewo”.
„Ponieważ zanegował autentyczność dokumentów także podczas formalnego przesłuchania, IPN w Białymstoku wszczął oficjalne śledztwo w sprawie fałszerstwa. Ten sam oddział kilka lat temu już badał, czy bezpieka fałszowała dokumenty dotyczące współpracy Wałęsy z SB i uznał, że tak. Tyle, że takie orzeczenia dotyczyło wyłącznie lat 80., a większość historyków uważa, że jeśli do współpracy Wałęsy z SB doszło, to w pierwszej połowie lat 70, jak to pokazuje teczka Kiszczaka. Żeby to rozstrzygnąć, niezbędna jest jednak ekspertyza grafologiczna. Chodzi o porównanie charakteru pisma Wałęsy z tym, którym meldunki i odbiór pieniędzy kwitował <Bolek>” - napisał Onet.
To, że były Prezydent RP odmówił śledczym przekazania swoich próbek pisma potwierdził w rozmowie z portalem jego adwokat profesor Jan Widacki.
- IPN oczekiwał, że prezydent złoży kilka wersji swoich autografów i napisze jeszcze jakieś fragmenty zadanych tekstów. To upokarzające dla byłej głowy państwa, dlatego też odmówiliśmy - powiedział Onetowi.
Według informacji portalu, śledczy z IPN szukają dokumentów z pismem Wałęsy w gdańskich urzędach, m.in. w księdze kondolencyjnej wystawianej w ratuszu przy okazji śmierci znanych Polaków. Zdaniem prof. Widackiego współczesne pismo jest jednak nieprzydatne do weryfikacji dokumentów sprzed dziesięcioleci.
- Próbki z lat 2004-10 są kompletnie bezużyteczne. Jestem profesorem kryminologii i mówię to jako naukowiec: IPN musi odnaleźć próbki pisma Lecha Wałęsy z lat 70, na kiedy datowana jest teczka <Bolka>. W latach 70 Wałęsa był prostym robotnikiem. Pisał niewiele, więc popełniał błędy ortograficzne, a charakter pisma miał mniej wyrobiony. Jako prezydent i współcześnie więcej czyta i pisze. Jego obecne pismo jest przez to bardziej wyrobione i różni się od pisma sprzed ponad czterech dekad - wyjaśnił w rozmowie z Onetem.
Właśnie dlatego śledczy zwrócili się do gdańskiego Urzędu Stanu Cywilnego o udostępnienie wszystkich dokumentów, które Wałęsa składał jako mieszkaniec miasta, w tym aktów urodzenia dzieci. Ponieważ nie można ich wypożyczać, wykonali kopie na miejscu.
Odmowa przekazania próbek pisma przez Lecha Wałęsę jest jedną z głównych przyczyn opóźnienia wydania przez IPN ekspertyzy. Pierwotnie miała być gotowa w połowie listopada, powstanie zaś najwcześniej pod koniec stycznia przyszłego roku.
Michał Klonowski
Polish Pages Daily News
Amerykański Portal Polaków
KATALOG FIRM W INTERNECIE